poniedziałek, 27 września 2010

Na zachód od Mirmiłowa. Koty bez Dużej.

Witajcie Kochani.

Słuszne pretensje Miętki uzmysłowiły mi, że oto nadszedł czas zdania Wam pierwszych relacji z losów Mirmiłowa po wyemigrowaniu Dużej.
Przyznać muszę, z niejakim zakłopotaniem, że moja nieobecność nie odciskuje się na mirmiłowskiej polityce zgoła żadnym piętnem. Czasem nachodzi mnie myśl, że jednak nieco przeceniałam swoją tam rolę.
Duży daje sobie świetnie radę. Wprawdzie początkowo miał wiele wątpliwości, z których na plan pierwszy wysuwała się jedna - jakim cudem te małe ciałka im mniej jedzą, tym więcej urobku produkują - ale teraz przeszedł już nad tym niebywałym faktem do porządku dziennego. Opracował system napełniania brzuszków oraz sprzątania kuwet i losy niebieściuchów nadal toczą się jak po maśle. Miałam wielką przyjemność oglądać całe towarzystwo przez kamerkę internetową. Łobuzy są czyste, pulchne, zadbane, wyczesane i mają umyte buziole. Ptasiego mleczka im nie brakuje.
Zachowanie poszczególnych bohaterów woła jednak o pomstę do nieba! Najgrzeczniejsza i najmądrzejsza jest Poleńka. Gdy tylko widzi Dużego, ustawia się przed drzwiami balkonowymi i na dworze spędza sobie cały dzień. Na balkonie ma kuwetkę, miseczki, łóżeczko i wraca do domu tylko wieczorem. Kiedy zaś grzeczna dziewczynka widzi, że myją wiercipiętę Misia, to ustawia się w kolejce, bo lubi mieć czyste pysio. Normalnie cud, miód i malina.
Czesio dał jej spokój. Nie bije, nie atakuje, ale - wredota - stosuje wszelkiego rodzaju sabotaże. Na przykład śpi w jej łóżeczku, je wyłącznie z jej miseczki, układa się na dachu kuwety.
Zrozumiał chyba wreszcie, że ataki skutkują karnym jeżykiem i niemal przestał atakować. Teraz wybiera subtelniejsze metody. O ile już się karny jeżyk zdarzy, to Cześ znosi karę godnie i zaczyna popłakiwać dopiero po kilku minutach pobytu w samotności.
Częstym jeżykowym bywalcem stał się natomiast Miś, który zrobił się wręcz skandalicznie niegrzeczny. Startuje do ciotki Polci, walczy z nią o wszystko, a że ciotka ciężką łapkę ma - Miś zbiera energiczne, bolesne bęcki i ląduje w łazience. Tam podnosi lament, gdy tylko zamkną się drzwi. Obiecuje poprawę, zarzeka się, że więcej nie będzie, wysłuchuje pedagogicznych pogadanek Dużego, i co? I gdy tylko guzy się zagoją, startuje do Polki znowu. Pola traktuje go jak muchę uprzykrzoną, ale bywa, że nie zdzierży i przyłoży. Trudno jej się dziwić...
Miś również w dalszym ciągu poluje i nie zraża go bynajmniej fakt, że polowania najczęściej kończą się sromotną klęską. Klęska ta dotyczy nie tylko Misia, który z łowów powraca z niczym, ale również moich kwiatów. Storczyki, hoje, sadzonki lądują na ziemi boleśnie często i - co najgorsze - jakoś nigdy nie mogą odzyskać dawnego wigoru.
W zrzucaniu storczyków, przedziwnym trafem akurat tych, co po trzech latach zaczęły kwitnąć, celuje również Jożik. Pcha kosmatą dupinę między zieloności, diabli wiedzą, po co. Czego wśród nich szuka - nie sposób odgadnąć. Najbardziej jednak irytujący jest fakt, że tuż obok ma identyczny parapet - bez kwiatów.
Kociaste bawią się, nie tęsknią, obrastają w futro w tempie rekordowym, apetyt im dopisuje. Nie wydają się być specjalnie zmartwione moją nieobecnością, w przeciwieństwie do Królisi. Uszatek podobno tęskni. Ja też... Obłędnie.
Wszak "Tam dom mój, gdzie zwierzęta moje"... I nic tego nie zmieni.

4 komentarze:

  1. Super, że u kotków wszystko ok. A czy Ty jesteś zadowolona z tego wyjazdu? Ja wiem , że praca ... ale odpoczywasz chociaż trochę ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaglądałam, zaglądałam, aż w końcu przegapiłam Twoją wizytę na blogu :) Dobrze, że i tu nas nie zaniedbujesz :o)
    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie się u licha podział mój komentarz? Pisałam kilka dni temu, a tu nic. Chciałam tylko powiedzieć, że dobrze że jesteś ;)
    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, nie było komentarza, bo ja nie mogłam wyrazić zgody na publikację. A nie mogłam, bowiem nie chciało mnie tu wpuścić. Blog upierał się, że nie znam hasła. Próbowałam kilkanaście razy i mało mnie coś nie trafiło. Blog wiedział lepiej. To nie takie hasło i kropka. Wzięłam dziada na przetrzymanie i za którymś razem się poddał. No! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń