wtorek, 19 października 2010

Rocznica

Tak właśnie myślałam. Zanudzam Was opowieściami o emigracji, gdy tak naprawdę powinnam skupić się na puchatym i niebieskim temacie wiodącym, czyli kotach.

Wstyd się przyznać, ale wielce zaaferowana faktem, iż mija pierwsza połowa mego pobytu za granicą, zapomniałam o jubileuszu o wiele ważniejszym.
Moi Drodzy, oto 17 października upłynęły trzy lata odkąd w moim domu zamieszkał pierwszy kot.
Co za tym idzie, upływa trzeci rok, odkąd:

- Nie zdarzyło mi się przespać w całości ani jednej nocy.
- Przestałam bezsensownie utrzymywać, że sypialnie są tylko dla ludzi.
- Z powodu chronicznego niedoboru czasu i nadmiaru owłosionych ubrań nie zdołałam ani razu wykreować się na Kobietę Elegancką.
- Przekonałam się, że wyławianie zwłok rozmaitych z wiadra wypełnionego wodą może stać się czymś nagminnym i codziennym. Świadkowie nie zawsze chcą uwierzyć, że wyłowiony szary gryzoń przed śmiercią naprawdę był zabawką.
- Uwierzyłam, że można zasnąć snem sprawiedliwego, gdy 10 kilo szczęścia spaceruje po wypełnionym pęcherzu.
- Nauczyłam się z olimpijskim spokojem wędrować kilka kilometrów z plastikową myszką w bucie.
- Nagły hałas i łomot dobiegający ze środka wersalki, na której siedzę nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Troszkę inaczej jest z gośćmi...
- Przestałam się głupio upierać, że kawa z muchą w środku jest na pewno obrzydliwa.
- Zrezygnowałam z utrzymywania jakoby karma kocia była tylko dla kotów - "animonda ocean" jest przepyszna.
- Przestałam mieć jakiekolwiek złudzenia co do tego, że mogę hodować kwiaty.
- Zdecydowanie zmniejszyła się moja wrażliwość na ból odkąd doskonale odżywione, ciężkie kocię, zafascynowane troczkiem od dresu, potraktowało moją nogę jak drewniany pieniek i zawiesiło się na niej 4 łapeczkami. A ja nie mogłam go zdjąć...
- Przestałam wierzyć w podstawowe prawa fizyki, a przekonałam się o istnieniu wielu innych praw, przy których fizyka i matematyka po prostu wysiadają.

Oto niektóre elementy nabywanej przez 3 lata wiedzy:

1. Ważący 5 kilogramów kot jest w stanie zająć dokładnie całe łóżko o wymiarach 175 cm/210... Przekonanie jakoby łoże małżeńskie przeznaczone było dla małżeństw nie jest niczym więcej jak ludowym wierzeniem.

2. 10 kilogramowy kot bez problemu ulokuje jestestwo między dwiema doniczkami na ciasnym parapecie, lecz delikatne muśnięcie doniczki ogonem, spowoduje wśród kwiatów efekt domina.
Kot strąci kwiaty szybciej niż Ty odstawisz konewkę, którą właśnie zostały podlane.

3. Im mniej jedzenia otrzymuje kot, tym więcej urobku produkuje. To oczywiste.

4. Im bardziej się spieszysz, tym większe jest prawdopodobieństwo, że kot Twój dostanie niestrawności i zacznie rozliczać się z Matką Naturą "na oba końce".

5. Im doskonalej zaczynasz wypoczywać w upragnionej ciepłej kąpieli, tym większej biegunki dostaje kot, a kuweta stoi przy wannie...

6. Kot potrafi wejść wszędzie. Nie potrafi jedynie zejść z miejsc, do których Ty masz ograniczony dostęp.

7. Z im większym bólem poczynisz oszczędności, tym głębiej Twój kot zapadnie na Tajemniczą Chorobę.

8 Im więcej wydasz na nietrafione diagnozy, tym szybciej uda Ci się samodzielnie pozbyć banalnych dolegliwości kota.

9. W przyrodzie nic nie ginie? Oczywiście, że ginie. Kot. Zawsze wtedy, gdy Ty jesteś już spóźniona na Przełomowe Spotkanie.
Mężczyznę da się zmiękczyć łzami? Tak, ale nie kociego. Pan Kot pojawi się przed Tobą wtedy, gdy przestaniesz płakać i wpadniesz w otępiającą rozpacz.


Wreszcie ostatnie i najważniejsze: dla każdego wrażliwego człeka posiadanie kota jest jedynie wstępem do posiadania kolejnych! I proszę wrażliwości nie mylić z rozsądkiem, bowiem - jak pokazuje ten blog - jedno z drugim wcale nie musi iść w parze. :D

10 komentarzy:

  1. Święta prawda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli ktoś, kto ma jednego kota albo nie ma go wcale jest..., no właśnie kim?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest człowiekiem, który jeszcze nie wie, że
    powinien mieć minimum dwa koty :) Nieposiadanie kota (i kolejnego kota) jest bowiem tylko i wyłącznie efektem braku odpowiedniej świadomości.

    Jak ktoś mądry napisał: ludzie dzielą się na dwie kategorie - tych, którzy kochają koty i tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam Anonimowego, którego wypowiedź skasowałam dziś przez czysty przypadek. Pamiętam jednak jej treść i postaram się odnieść do niej w wolnej chwili. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. A zatem, Drogi Anonimowy, (Droga Irenko?).

    Poprzedni komentarz należy oczywiście czytać z przymrużeniem oka. Jest on żartem, rzecz jasna.
    Co do miłości wobec ludzi - miłość do zwierząt jej nie wyklucza. Nawet więcej: wspólna pasja jednoczy wiele osób. Gdy widzę, że ktoś pomaga zwierzakom, sama mam ogromną ochotę mu pomóc. Powstaje taki łańcuszek. Właściwie odkąd moją największą pasją stało się wychowywanie i pielęgnacja kotów, powiększyło się bardzo szybko i intensywnie grono moich przyjaciół.
    Zwierzęta jednoczą obcych sobie ludzi. Raz znalazłam pieska. Zatrzymałam się ja, po chwili dołączyła do mnie pewna dziewczyna. Pomagała mi wsadzić psa do transportera, bowiem zwierzak wymagał natychmiastowej pomocy. Szybko wymieniłyśmy się numerami telefonów. Po kilku dniach spotkałyśmy się na pierwszej kawie i - narodziła się piękna przyjaźń. Z zakładu obok wybiegła fryzjerka. Nie bacząc na własny biznes, zamknęła zakład i zawiozła mnie z psem do weterynarza.
    Znam osobę, która pomaga zwierzętom przez całe życie. Teraz sama potrzebuje pomocy. Wielu kociarzy złożyło się na węgiel dla niej, ja wysłałam paczkę świąteczną. Gdyby nie wspólna pasja - nie wiedziałabym o tym.
    Jedna miłość nie wyklucza drugiej. Może ją nawet wzmocnić i spotęgować.

    Pozdrawiam najserdeczniej!

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiem również później, teraz czas do pracy. Na pewno nie jestem Irenką:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam zatem. Pod tym samym nickiem komentowała moje posty czytelniczka Irena.
    Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam mieszane uczucia. Obserwuję kociarzy tych najbardziej "ortodoksyjnych". Wielu z nich znam czy to z racji zawodowych czy prywatnych i z przykrością muszę stwierdzić, że ta wielka miłość do kotów ma z reguły zupełnie inne podłoże. Najczęściej jest erzacem na nieumiejętność radzenia sobie z drugim człowiekiem, frustracje, często są to po prostu pokręcone życiorysy. Mam sceptyczny stosunek do ludzi, którzy całą swoją miłość przelewają na zwierzęta, a nie potrafią współżyć z drugim człowiekiem. Wszelki ekstremizm jest mocno podejrzany, a niestety takich kociarzy spotykam bardzo często.
    Sama mam kota z przypadku od wielu lat, ale dla mnie "uczłowieczanie" kota, to po prostu robienie zwierzęciu największej krzywdy, pozbawianie go własnej tożsamości.
    To tyle refleksji. Pozdrawiam równie serdecznie i życzę Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i oberwało mi się. Bardzo wulgarnie.
    Anonimowy życzy sobie bowiem, by jego komentarze były publikowane już teraz, zaraz, natychmiast. To, że były święta i że poza złożeniem życzeń nie zajmowałam się internetem - nie mają znaczenia.
    Czyżby to był ten "mocno podejrzany ekstremizm"?Kochani. Internet jest jaki jest i - jak się okazuje - nie całkiem zrównoważone osoby zasiadają "na drugim końcu kabla". Oczywiste jest, że będę moderować komentarze. Na wulgarność i agresję - nie pozwolę.

    OdpowiedzUsuń