niedziela, 30 stycznia 2011

Kocia przyjaźń.

Czasami w Mirmiłowie bywa szaro, smutno, wręcz nudno. Zabawki nieco się już opatrzyły, Duzi zajęci i nawet muchy - łowna zwierzyna - posnęły. W takich chwilach, zwłaszcza gdy w mieszkaniu chłodno, niezastąpiony staje się koci braciszek. Kumpel najlepszy. W takich chwilach Czesio zapomina, że mały Jożik potrafi podejść nieoczekiwanie, ugryźć go z całej siły w ogon i polecieć do Dużych ze skargą: "Ałaaaa, on się bije!". W takich smutnych i szarych momentach Jożik przychodzi bowiem do Czesia, przytula się i leży grzecznie na fotelu, zanurzony w pluszowe futerko starszego przyjaciela. Czasem, gdy nuda doskwiera, maluch postanawia pozwiedzać świat. Łapki są jednak za krótkie, brzuszek zbyt okrągły, co w efekcie nie pozwala wspiąć się  na przykład na  Drapak Dla Całkiem Już  Dużych  Kotów. Jożik smutnieje. Czesiowi żal malucha i - puściwszy w niepamięć wszelkie urazy - pomaga mu się wtaszczyć na półeczkę "dla dorosłych". Gdy zaś do Mirmiłowa przybywa Miś, życie Jożika nabiera barw niezależnych od pogody. Miś jest dokładnie taki jak Jożik: wesoły, radosny, skory do psot i - co istotne - nawet waży tyle samo! Ma takie samo ciepłe futro i tak samo krótkie łapcie, więc zmaga się z dokładnie tymi samymi problemami. Czesia nadal się kocha, to oczywiste, ale Cześ jest już duży i poważny, a Mirmiś staje się "Jożikiem po drugiej stronie lustra". Jożik i Miś wymyślają zabawy stulecia: kto celniej skoczy z parapetu między śpiących Dużych?  Kto szybciej ucieknie obudzonemu Dużemu? Kto ukradnie więcej kabelków, gdy Duży pracuje? Kto je lepiej schowa? Czyjego kabelka Duży na pewno nie znajdzie? Kto ukradnie mu tę najważniejszą, absolutnie kluczową śrubkę? Kto przejdzie po parapecie storczykowym nie zrzucając grubiutkim ciałkiem ani jednej doniczki? Doskonała jest też zabawa w nocny bieg z przeszkodami. Zaczyna się od trampoliny, czyli skoku z parapetu między głowy Dużych, potem leci się błyskawicznie przez pokoje, a za przeszkody ma się fotele, stół, kanapę. Koniecznie bowiem trzeba się przebiec po oparciach mebli i koniecznie musi się to dziać nocą. Najlepiej około godziny 3.00. Nie ma lekko. Elementem utrudniającym biegi może być zirytowany Duży. Kto mu ucieknie - ma dodatkowe punkty. No i jest też zabawa w "Raz, dwa, trzy, mysz do butów wrzucasz ty!" Przy tej grze najpierw trzeba odebrać sobie mysz, a potem wrzucać ją do butów. Punkty otrzymuje ten, którego mysz zostanie najpóźniej przez Dużych znaleziona. 
Gdy kocurki się zmęczą, czeka na nich łóżeczko piętrowe w postaci szafki na buty. Niższą półeczkę zajmuje Miś, wyższą Jożik i dlatego na szafce tej butów się nie stawia. Buty na łóżku to przecież brak higieny. 
Jeżeli kocurki kiedykolwiek się kłócą - to o higienę właśnie. Jożikowi bowiem trudno dostrzec wiarygodne powody, dla których miałby się myć i czyni to zbyt rzadko. Zarówno zdaniem Dużych, jak i reszty kotów. Bywa zatem, że czyścioch Mirmiłek i elegancik Czesio namawiają się między sobą, dopadają Joża i gdy jeden mocno go trzyma, drugi energicznie dokonuje ablucji. Najcześciej trzymającym jest 10-kilogramowy Czesio, a myjącym - mniejszy i słabszy Mirmiś. Mimo nieopisanego kwiku nie wypuszczą ofiary i nie przerwą aktu higienicznej przemocy nim obydwu nie zabraknie tchu. Jożik gniewa się krótko. Siedzieć samemu w głębi kanapy nie jest przyjemnie, zwłaszcza, gdy nikt nie zamierza przyjść i przeprosić. Lepiej zatem udać wspaniałomyślnego, wyleźć z czeluści łóżka i oglądać świat w puchatym i mruczącym towarzystwie najlepszego Przyjaciela.

9 komentarzy:

  1. Jak ja Ci zazdroszczę tej gromadki.. Tych nieprzespanych nocy ze skaczącymi puchatkami po głowach śpiących :). Wspaniale się czyta Twoje opowieści. I tym bardziej tęsknię za kotkiem. I nie dość na tym, to jeszcze niebieskie to te najpiękniejsze.. Zazdroszczę do kwadratu :)))).
    Serdeczne pozdrowienia dla Dużych i puchatej gromadki z Mirmiłowa. Żałuję że mogę oddać na Waszego bloga tylko jeden głos.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, często są też problemy: Czesio i Pola walczyli potężnie ponad rok. Teraz już tylko od czasu do czasu. Mam nadzieję, że niebawem całkiem się to wyciszy.
    Bywałam załamana. Szukałam domu dla Poli. Znalazłam. Nie oddałam. Przez rok myślałam niekiedy, że zgłupieję, i że "po co mi to było". Ale teraz - tak bardzo za nimi tęsknię, tak ogromnie, że aż słów brakuje. Odliczam tygodnie i dni do czasu, kiedy znów będą mi hasać po głowie. Czasem budzę się przekonana, że Jożik idzie się poprzytulać. A jego nie ma... Ja też "zazdroszczę do kwadratu" - memu mężowi, że z nimi jest.
    Basiu, całym serduchem Ci życzę, by kot z Tobą niebawem zamieszkał. To jest niesamowita radość dla domu - mieć kota. Franciszek Klimek pisał, że "kot to dobry, widzialny duch domu". Niech takie duszki i Twoje gniazdko nawiedzą.

    Pozdrawiamy również!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :). Pracuję w tej sprawie nad moim Mężczyzną. Na razie chłonę każde słowo z Mirmiłowa. Cieszę się, że jesteście :). Bardzo.. Życzę znalezienia odpowiedniej pracy na miejscu, żebyś nie musiała sama spać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, przez 11,5 roku mój mąż utrzymywał, że nie cierpi kotów i nigdy żaden z nim nie zamieszka. Przez 10 lat narzeczeństwa i 1,5 roku małżeństwa nie chciał słyszeć o kocie. Ale szczerze powiedziałam mu, że mi przykro, bo kot to moje największe marzenie i - wybrałam rasę, która nie tylko bardzo mi się podobała, ale też miała "odpowiednie" cechy charakteru. Brytyjczyk jest bardzo spokojny, bardzo inteligentny i nie potrafi żyć z dala od człowieka. Wiedziałam, że tylko taki kot przekona do siebie mego męża. Nie porywałam się na ruchliwe, żywotne syjamy na przykład. Nie próbowałam też wprowadzać kota do domu po kryjomu i stawiać męża przed faktem dokonanym. Od samego początku mówiłam, że potrzebuję jego pomocy w opiece nad tym kotem. Ktoś musi dźwigać paczki, zawieźć do weterynarza, przytrzymać do zastrzyku, itd., itp. I chyba to męża wreszcie przekonało: że stawiam rzecz całą uczciwie. O całą resztę i zdobycie serca Dużego zatroszczył się już sam kot. :)
    Życzę wytrwałości w negocjacjach i dziękuję za miłe słowo. Pisz koniecznie jak wygldają postępy owych "rozmów na szczycie". Ileż ja znam kobiet, których mężowie za nic na świecie nie chcieli mieć kota, a teraz przepadli, zakochali się i wołają o kolejnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Problem jest trochę innego typu.
    Mój Mężczyzna z kotami spał jak dziecięciem był w jednym łózeczku. W domu z ogrodem koty zawsze były i to wychodzące.
    Teraz mieszkamy w mieście w malutkim mieszkanku, cały dzień w pracy więc luby wykoncypował, że kotkowi będzie smutno samemu. Przez 6 lat tak mówił i w końcu przypadkiem wzieliśmy dla kogoś małego kotka ze schroniska. Ale ja się zaraz w nim zakochałam i o żadnym oddaniu nie było mowy. Luby też się zakochał tylko nie chiał się przyznać. Zyliśmy sobie szczęśliwie 3 m-ce gdy się okazało, że Ragi jest śmiertelnie chory. FIP. Minęły dwa miesiące jak odszedł a ja wciąż ryczę na samo wspomnienie Przekota. Brakuje mi go strasznie. A mój luby po prostu się boi. Boi się wziąć kotka żeby znów go nie stracić. Wydaje mi się, że jedynym sposobem jest postawienie go w sytuacji "kochanie mamy kotka w domu". Kota nie wyrzuci, co najwyżej mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie u mnie tak jest:))Duży za żadne skarby nie chciał zwierzaka,a już kota?!!!..a teraz udaje dalej "twardziela"a jak kot się do niego łasi jest cały hapy:))A Twoje Mirmiłkowo jest cudne:)Zdjęcie kotów na oknie łepek w łepek "wymiata":)))))Pozdrawiam:)..a mam pytanie jeśli trzecia tura to mam wysłac następne sms czy już wybiera jury?:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Basiu, ogromnie współczuję w takim razie. Może spróbowalibyście poszukać kotka w jakimś, tzw. domu tymczasowym, który zapewni Was, że kocina zdrowa. Dużo ludzi ratuje koty, potem szuka im domów i wyleczone, zdrowe - oddaje. Można szukać takich kiciów albo na forum miau.pl - zwłaszcza w dziale "Kociarnia", albo na allegro. Domki nie sprzedają kotów na aukcjach, ale jedynie je ogłaszają. Ja wiem, że nawet zaadoptowanie dorosłego kota nie jest problemem. Przyzywczaja się błykawicznie, wiedząc, że ma już Dużych i dach nad głową dla siebie. Wy zaś wiecie, w jakim jest stanie zdrowia i jaki ma charakterek. Polecam całym sercem adopcję "starszaka" lub nawet "staruszka".

    Bożenko. Teraz wciąż trwa głosowanie na tzw. blog blogerów. Spadliśmy niestety, ale ja z tą częścią konkursu nie wiązałam większych nadziei. Jednocześnie nasz blog jest teraz pod "opieką" Pani Prezydentowej. Jeśli jej się spodobamy, lub już spodobaliśmy, to jutro znajdziemy się w trójce blogów nominowanych przez do kolejnych ocen jury.

    Na blogi można było głosować DWA razy: pierwszy etap głosowań się zakończył - pomógł nam dostać się pod ocenę Pani Jolanty Kwaśniewskiej; drugi etap (głosowanie na bloga blogerów) wciąż trwa i potrwa do 7.02. Jutro po ogłoszeniu nominacji (bez względu na to, czy się znajdziemy wśród nominowanych, czy nie) napiszę specjalnego posta informacyjnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak. Ja negocjowałam trzy lata. Co się w końcu stało, że mąż się zgodził? Do dziś nie wiem. Może to wpływ Mirmiłowa ;) A może post o kociej przyjaźni pozwoli na zamieszkanie z nami jeszcze jednego "widzialnego ducha domu". W końcu, co dwa duchy, to nie jeden :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywista! Zwłaszcza jak te duchy straszą w nocy, łażąc po kołdrze, albo wtykając wibrysy w nos. Jożik tak robi. Musi być przytulony koniecznie swoim pyszczkiem do ludzkiej twarzy. Smyra wąsiskami, wtyka je do nosa, straszy właśnie, jak najlepiej wykwalifikowany duch.

    Powodzenia Kiczulko!!

    OdpowiedzUsuń