poniedziałek, 28 marca 2011

Polowanie czas zacząć!

Pamiętacie post o Jożikowych polowaniach? http://mirmilowo.blogspot.com/2011/02/dyplomatyka-i-owy.html
Jeśli tak, to nie będę się dziś zbyt długo rozwodzić nad tą kwestią. Czasu szkoda, albowiem wiele się dzieje. Oto pierwsze, ospałe muchy postanowiły zakończyć swój żywot w Mirmiłowie. Czy Duży z Jożem pozwolą im rychło przenieść się z tego padołu na lepszy - nie wiem. Inauguracja sezonu łowieckiego zbiegła się jednak z bardzo ważnym wydarzeniem. Otóż - odnalazłam zagubione zdjęcia, obrazujące łowieckie wyprawy Dużego i jego kotecka. Oto one:

1. Opracowywanie strategii. Duży podchodzi do swego podopiecznego z cierpliwością i wyrozumiałością. Plan musi być wyłuszczony precyzyjnie i w najdrobniejszych szczegółach. Jożik słucha i potakuje. Duży nie ma najmniejszych wątpliwości co do tego, że jego pieszczoch rozumie każde słowo.


2. Namierzanie zwierzyny. Duży już widzi, Jożo jeszcze nie.


3. Jednak jest! Ach, cóż za napięcie! Coraz bliżej celu. Już za chwileczkę, już za momencik!!


4. Ups! Znów wzięła i uciekła. No gupia taka, no!



Ja też ostatnio poluję. Na Misia. I zastanawiam się, jaka kara byłaby najbardziej adekwatna w obliczu nikczemnego niszczenia mojej kwiatowej kolekcji. 
Miś bowiem rozwinął swoje ogrodniczo-kulinarne pasje do granic mej cierpliwości. Ostatnio w jego menu królują grudniki, które sukcesywnie sobie zbieram. Miś twierdzi, że są smaczne. Ja mam ochotę posmakować w zamian Misia.  

Pozdrawiamy!!

6 komentarzy:

  1. Jaki cierpliwy Duży :)))).
    No właśnie, co zrobić z koteczkiem który zanadto kocha moje wiele lat pielęgnowane kwiaty?
    Kocha wydłubywać ziemię - przykryłam ją dużymi muszlami, trochę pomogło. Nic nie pomaga na jego chęć smakowania roślinek i pakowania się w sam środek plątaniny... Masz jakieś sprawdzone sposoby?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, jakże ja się cieszę, że moje paskudy nie bardzo wiedzą co z roślinkami zrobić :) ja sama stanowię większe zagrożenie dla życia doniczkowego niż 100 kotów razem wziętych więc nigdy kwiatów w domu nie miałam, małe w związku z tym nie wiedzą o co chodzi i wylegują się przy doniczkach :) jedyne co cierpi to kwiaty cięte i każdego rodzaju zielenina jadalna w postaci szczypiorku, kapusty oraz natki - od kota się opędzić nie da, kapusta jest jej najlepszym przyjacielem i należy ją w związku z tym wyciamkać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W tych grudnikach to coś musi być, moja Frida też je gryzie okrutnie. Są całe dziurawe i już pewnie nigdy nie zakwitną...

    OdpowiedzUsuń
  4. ach, muchy... świeć panie nad ich resztkami ;)
    wpadły do nas ostatnio dwie.
    Jedną pożarto ze smakiem (Nocek), a drugą..
    odkryłam w swoim łóżku. Dary mi przyniesiono. A brrr...

    OdpowiedzUsuń
  5. No to powiem tak:
    uwielbiam ten blog, nie piszę bo nie mam czasu za bardzo ale czytam uporczywie i polecam jeszcze bardziej uporczywie. :-))
    Jestem zasmucona że nie ma nowych wpisów a i bardzo, bardzo podziwiam poczucie humoru i niemały talent. Ciepło pozdrawiam autorkę dużego i wszystkie piękne futrzaki. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakbym mojego Zwierzaka widziała. Na hasło "Zwierzak! Pozycja" był gotowy na łapanie much pod żyrandolem. A i bez naszej pomocy żadna mucha, komar, czy ćma nie miały prawa się po mieszkaniu szwendać. Nie ma go już niestety z nami. Jego następca już taki zdolny nie jest, muchy w domu mu niespecjalnie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń