środa, 23 marca 2011

Wiosna w Mirmiłowie

Wiosna w Mirmiłowie wybuchła w kuchni. Za jednym zamachem zakwitły niemal wszystkie orchidee (ukochane kwiaty komiksowego Mirmiła - nota bene)!
Jednakże nasz lokalny koci kasztelanek nie jest w stanie cieszyć się nimi tak, jak by chciał, bowiem - wypłukawszy portfel do cna - nabyłam wreszcie wielkie i ciężkie osłonki. Storczykową miniaturkę posadziłam zaś eksperymantalnie do ciężkiego wazonu. Aż ręce chciało się zacierać z uciechy. Wygrałam storczykową walkę z kotami. Parapet jest mój. Mój ci on!
Ponieważ jednak w domu naszym nic nie może przebiegać normalnie, kolejny cios wiosenny spadł na ... grudnika, który - zamiast kwitnąć w grudniu - obsypał się kwiatami w połowie marca. I tu już nie mogę zrobić nic. Misio ciumka kwiatuszki niczym najdoskonalsze karmelki.
Cóż się jeszcze u nas zdarza? Dziś po raz pierwszy od 3 tygodni wyspałam się. A jakże! Tuż przed 10.00 obudziło mnie moje własne gromkie chrapanie. Chyba się starzeję... Wiotkie dziewczę nie dość, że przestało być wiotkie, to jeszcze nadaje nocą niczym drwal.
Napisałabym Wam również, że mam niejakie widoki na pracę od września. Nie napiszę jednak, bo się diabelnie przesądna zrobiłam. Zapeszę jeszcze i co będzie?
Zmuszona byłam również kupić najzwyklejszy aparat fotograficzny, jaki wpadł mi w ręce. Zaplanowałam wprawdzie nieco inne wydatki, ale obydwa nasze aparaty nagle i jednocześnie postanowiły przenieść się z tego padołu na lepszy. W wyniku zakupu powstała sesja z Czesławkiem w roli głównej. Czemu akurat z Czesławkiem? Bo on jako jedyny ma źdźbło rozumu i wie, że oto Duża robi mu zdjęcie. Trzeba zatem siedzieć grzecznie, patrzeć w obiektyw, a nawet można się położyć, nadstawić pysio i sobie pozować. Czesio zachowuje się jak prawdziwy model i dlatego jest najwdzięczniejszym obiektem do fotografowania:



Najuprzejmiej proszę Was o kciuki. Jeśli uda mi się dostać od września pracę, nie tylko będę stale w Mirmiłowie, ale też rozpocznę zaoczne studia. Właściwie nie potrafię już teraz myśleć o niczym innym. Porządkuję parapety i ... kocie futra, przycinam, przesadzam i wyczesuję z myślą, że może już niedługo znów będę to robić tak regularnie, jak jeszcze do niedawna.
Ponadto, chciałam Was w końcu zaprosić na drugi mirmiłowski blog, na którym jakiś czas temu zebrałam kocią poezję. Nie jest jej dużo, ale może już wkrótce, jeśli wszystko się ułoży, powstanie nieco więcej mruczących wersów.
Mam nadzieję, że się spodoba:


Miłej lektury!!

8 komentarzy:

  1. Czesio-model pełną gębą:)a raczej mordką:))))a sprawy przyziemne są po to żeby je pokonywac:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy kciuki ludzkimi kończynami i czterema łapkami Rudiego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję! Panie jako pierwsze otrzymają zatem ważną wieść: niniejszym Czesławek zainaugurował sezon polowań! Szok. W Mirmiłowie pojawiła się pierwsza mucha i wytrąciła Czesia z zimowej ospałości!

    OdpowiedzUsuń
  4. To świetny widok kiedy rozleniwione futerko nagle ożywia się i zamienia w łowcę :).
    Mój to w tym momencie ćwiczy, ale w międzyczasie ćwiczy także chodzenie po ścianach więc efekt nie jest tak spektakularny :).
    Pozdrowienia dla Mirmiłowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kciuków 6 trzymamy mocno! (zakladajac ze kocie tylne kciuki mozna tez trzymac, trzymanych jest kciukow 10). Czeslawa za wzor postawilam kocie Gandzi, ale zignorowala zarowno mnie jak i obiekt latajacy, wdziecznie ziewajac i przewracajac sie na bok (boczysko raczej) drugi. Kot William w tym czasie polowal na golebia za szyba z parapetu zrzucajac drzewko oliwne. Wezme wiec z Ciebie przyklad z ciezkimi oslonkami;) i dawaj koniecznie znac, czy kciukowanie pomoglo!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne kwiaty :-) Czesio jako model nie ma konkurencji ! Trzymam kciuki a jakże, mój Henio tez będzie jak wyzdrowieje ...jakiś kamyczek mu bardzo przeszkadza tam gdzie nie powinno go być
    :-(

    OdpowiedzUsuń