środa, 27 lipca 2011

Nielekko płynie w nas to lato...

Kochani, nie bardzo wiem, czym radosnym miałabym Was przyciągnąć tym razem, skoro wciąż nie ma mnie w Mirmiłowie. Otrzymuję - owszem - zdjęcia, jednakże nie widać na nich nic, poza górami futra, którego zawartość zdaje się być głęboko uśpiona. Podobno, gdy futro nie śpi, to biega. A jak biega, to żaden aparat nie daje mu rady.
Powzięłam jednakoż dwa postanowienia. Po pierwsze, kiedy wrócę, Miś pójdzie do pracy. Tak, tak. Będę go wynajmować do łowienia robali, które zalęgły się na drugim końcu budynku. I nie ma, że jest cukierkiem, niewiniątkiem i słabizną. Pójdzie do pracy i kropka, bo musi mi odpracować zniszczone, potrzaskane na nic osłonki do storczyków. Nie dość, że człowiek toto karmi, leczy, no - może nie odziewa - ale z pewnością daje wikt i dach nad głową, to jeszcze takie ciężkie straty ponosi.
Jożo natomiast będzie się uczył. Od września. Zazdrość mnie bowiem dziś ukłuła, gdy na pewnym filmiku ujrzałam kota, który chcąc jeść, zwracał się do swojej Dużej: "mama! mama!". Czyż moje kocie dziecko ma być gorsze?! Nigdy w życiu! Wszak Jożo potrafi mówić o wiele ładniej, tyle że słowo "mama" kieruje w stronę filcowej myszy, a mnie skrobie w łydkę i krzyczy "e! ee!". No nie może tak być.
Czesławek jest jak zawsze bardzo grzeczny, ale ostatnio - ku znikomej uciesze Dużego - zebrało mu się na zwierzenia o godzinie 4.00 nad ranem.
Większe kłopoty miał Duży z Poleńką, która przechodziła nawrót zapalenia pęcherza moczowego i ... musiała dostawać tabletki. Pierwszą Duży postanowił rozpuścic w wodzie i podać strzykawką. Prawie się udało. Kotka zapluła niemożebnie siebie, jego i całe mieszkanie, pozostawiając jednak nikłą nadzieję, że część tabletki trafiła do jej wnętrza.
Z drugą pastylką poszło gładko. Przegłodzona kocina otrzymała ją bowiem zawiniętą w kawałek szyneczki. Łyknęła jak młody pelikan, zastanowiła się chwilkę i następnego dnia, widząc Dużego z szynką w ręce, zapytała go uprzejmie, czy on aby nie zwariował. Ona bowiem jest może i głodna, ale z pewnością nie głupia i nawet jeśli dała się nabrać raz, to nie należy przypuszczać, iż nabierze się po raz kolejny.
Duży podumał, podumał i rychło mi doniósł, że kocinka jednak dała się wpuścić w przysłowiowe maliny. Nie jest ona tak bystra, jak by się mogło wydawać. Znów łyknęła w szynce. Kluczem do rozwiązania problemu okazała się cena owej szynki: ponad 30 zł za kilogram. No gdyby się na TAKĄ szynkę nie nabrała, to by znaczyło, że jest mądrzejsza niźli Duży.
Następnego dnia jednak Polcia odmówiła zdecydowanie konsumpcji owego delikatesu i kazała tym samym zwątpić w salomonową przebiegłość Dużego. Nie. Nie zje tabletki nawet w płetwie rekina i nie ma sensu o tym deliberować. Zjadła trzy i na tym poprzestanie. Nie, tuńczykiem też nie będzie uprzejma sie poczęstować.
I wtedy stała się rzecz dziwna. Doprowadzony do ostateczności Duży, nie troszcząc się o szynki, kraby, homary i tuńczyki, posadził sobie po prostu dziewczę na kolanach, otworzył mu dziób, wciepnął tabletkę, wymasował gardziołko i pooooszłooooo. Najprostsze bowiem rozwiązania jakimś cudem najciężej rodzą się w centrach dyspozycyjnych naszych mózgów. A szkoda.
Na genialny w swej prostocie pomysł wpadł także Misio. Stwierdził mianowicie, że będzie jadł wyłącznie pizzę. Powód? Bo jest dobra, a on latem ma niejakie braki w apetycie. Właściwie dlaczego nie miałby jeść pizzy? Bo nie zawsze jest? To nie szkodzi, on poczeka. Za chrupeczki podziękuje. Mięsko? A czy na pizzy? Nie na pizzy? To też podziękuje. Ooooo, ktoś dzwoni!!! Na pewno pan z pizzą! I Misio czeka przy drzwiach. Widząc wiadomy kartonik, aż się trzęsie z wielkiego ukontentowania i natychmiast po otwarciu porywa kawał, choćby był nawet większy od niego.
Zamrożoną z piekarnika też lubi. Ma mieć tylko puszystą piętkę, którą Miś będzie sobie ciumkał.
Problemu nowych żywieniowych upodobań Misia Duży jeszcze nie rozwiązał...

19 komentarzy:

  1. Świetne są koty :D. A Miś przekochany :D.... Dobrze, że Duży wpadł na odpowiednio genialny pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pizza :| No w szoku jestem...

    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  3. A my nie? Zszokowany do był Duży, jak Misio (uosobienie grzeczności) porwał kawał niemal większy od niego i zaczął z nim uciekać niczym z chorągwią wroga! Nie wiemy, co mu się znów w tej łepetynie poprzestawiało...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozbrajające te Twoje /Wasze Niebieściuszki :)))

    A rozwiązania proste są za proste ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój Henio też miewa takie nawroty z tym pęcherzem, i u niego też tylko wepchnięcie tabletki do gardła skutkuje jej połknięciem ;-)
    Misio i pizza.... niesamowite !

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nikt nie protestuje przeciwko planowi posłania pieszczocha do pracy. Ciekawe czemu? Czy też uważacie, że strącanie osłonek to rozbój w biały dzień i przestępca powinien być skazany na roboty?
    Pozdrawiam najserdeczniej

    MirANIA.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja myślę, że Miś to za tą pizzą tak biega, żeby się przyzwyczaić. Jak biedaka do pracy(ciężkie przymusowe roboty) wyślą ,to nic innego jak zimna pizza mu do jedzenia pozostanie...resztę mu kumple i kumpela wyżrą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. założę się o każde piniendze ;), że niezależnie od tego, z czym Twój Maużonek zamawiał pierwotnie pizzę, to i tak wtórnie była ona z dużą ilością futra ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście. Wszak to włoska pizza, czyż nie? Ja w ogóle rozkochana we włoskich produktach i zjawiskach: włoskie fiołki mam na oknie, włoską kuchnię, włoskie kosmetyki (!!) i ręczniki, włoskie kapy na fotelach, i jedynie... perskie dywany.

    MirANIA

    OdpowiedzUsuń
  10. Znowu zrobilam ten sam blad i przeczytalam Was w pracy. Parsknelam, oplulam monitor oraz narazilam sie na srogie spojrzenie szefa. Wydaj wreszcie ta ksiazke!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja myślę, że praca Koteckowi nie zaszkodzi. Bynajmnie :).
    Może go zaciekawić a nawet się spodobać, bo Miś urośnie dumą jak się okaże, że może na siebie zarobić a może nawet Dużych utrzymywać :))))))
    Mnie przestaje zadziwiać menu koteczków :). Mój warjuje na punkcie kukurydzy z puszki firmy na B, rzuca się na słonecznik prażony, migdały,fioła dostaje na punkcie szczypiorku - nie daje mu go oczywiście.
    Ksiązkę zakupię jak wydasz :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bo podawanie tabletki...wczoraj odrobaczaliśmy się(jak się ma za brata jamnika to czasem trzeba).Jamnik łyknał bo podrzuciłam.Zasada jest taka: jak Duża coś rzuca to się to łyka.Bo to JEDZENIE.
    Felixowi wdusiłam.
    Zdziwił się.
    Uprzejmie przełknął.
    A potem...potem moja kotka ,mój aniołek i skarb mnie pobiła!Jestem podrapana i pogryziona.Moja cześć zbeszczeszczona a jaźń przybita!
    Dostała.Tak jak Polcia.
    A potem BRZYDKO na siebie patrzyłyśmy a ja zakładałam opatrunki...
    Kotkins

    OdpowiedzUsuń
  13. Miś...jest samodzielny i może się ..OŻENIĆ!!!
    Kotkins

    OdpowiedzUsuń
  14. Miło mi powiadomić że zostałaś nominowana do nagrody One Lovely Blog Awards :)
    Więcej o nagrodzie dowiesz się tu : http://kotyszki.blox.pl/2011/08/One-Lovely-Blog-Awards.html

    OdpowiedzUsuń
  15. U nas (na Pasionku) też nagroda do odebrania. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy MirAnia wraca? Kiedy tu się coś nowego pojawi? Zaniedbani wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
  17. nie wiem jak inni, ale zaglądam regularnie i czekam niecierpliwie na nowe notki :) mam nadzieję, że poukładało się Wam w Mirmiłowie i dasz nam jakiś sygnał.
    czy można tęsknić za cudzymi kocurami -> można :)

    OdpowiedzUsuń
  18. jedynym sposobem na podanie kotu tabletki tak, aby wziął ją za każdym razem jest podanie jej w maśle (sprawdziłam - działa!). W zależności od kociego podniebienia, może być produkt masłopodobny dla zwykłego dachowca, lub masło 82% dla smakosza xD

    OdpowiedzUsuń