środa, 25 stycznia 2012

Mirmiłkowy robot

Nie wiem, nie rozumiem, nie pojmuję, jak można zdobyć jakikolwiek dyplom posiadając w domu koty. Jestem przekonana, że nawet gdyby istniały studia obejmujące swym zakresem li i jedynie tabliczkę mnożenia (ot taka tabliczkologia mnożeniowa) czy warsztaty z gotowania wody (wrzątkologia stosowana) - nie byłabym w stanie ich skończyć. Wskażcie mi geniusza, który zdobył tytuł nie oddając pieszczochów na 5 lat do hotelu, a zamiotę przed nim kapeluszem.
Wrogiem mojej wolności, katem mojego czasu i prześladowcą mych dobrych wyników stał się Miś. Pragnie on wyrwać z korzeniami, wyplenić, wytępić wszelkie przejawy życia intelektualnego w Mirmiłowie. Posiadając tego kota powinnam zejść z nauką do podziemia - i to w sensie dosłownym. Prawdopodobnie w piwnicy lub garażu miałabym spokój. Jak dobrze pójdzie będę jedyną osobą w kraju, która w XXI w. skończy Uniwersytet Śląski Podziemny i zdobędzie dyplom Piwnicznego Wydziału Filologicznego.
Przez niemal 4 lata moja skromna osoba jawiła się Misiaczkowi jako wielka i nieporęczna maszyna do gotowania i rozdrabniania jajek. Oceniał mnie pod kątem przydatności w wynajdywaniu pudełek, zaś z drzemiącej we mnie funkcji otwierania puszek po prostu nie korzystał, bo on mokrego jedzenia nie lubi. Byłam nieprzydatna pod tym względem. Miś irytował się także, gdy w niekontrolowany sposób włączał mi się program "czesać!", gdy - zupełnie niezgodnie z instrukcjami - realizowałam zadanie "kąpiel" i gdy całkowicie wyłączałam się nocą, chcąc podładować akumulatory. To ostatnie szczególnie się Misiowi nie podobało, bo za ładowarkę służyło mi łóżko, w związku z czym zajmowałam dużo należnego koteczkowi miejsca. Kocurek uważał także, że mam zbyt duże i nieporęczne kształty - Miś to minimalista i esteta. Widok mej wielkiej, chaotycznie przemieszczającej się postaci burzył mu ogląd zorganizowanej, mieszkaniowej przestrzeni. Słowem - byłam do luftu. Wielki, niepotrzebny balast, który wprawdzie gotuje i rozdrabnia te jaja, ale jednocześnie zajmuje za dużo miejsca, generuje chaos i hałas, ogranicza misiową przestrzeń dziwnym chwytaniem i ściskaniem, a ponadto zawiesza się niekiedy w porze podawania posiłków. Miś najchętniej złożyłby reklamację, gdyby tylko wiedział gdzie i w jaki sposób.
I oto nagle ta zawieszająca się, nieporęczna i nieopanowana maszyna wyłącza się jeszcze bardziej z życia rodzinnego, zawiesza jeszcze częściej, przestaje gotować jajka, zatrzymuje w polu oddziaływania komputera na jeszcze dłużej i przyczepia do przedmiotów zwanych książkami jeszcze intensywniej. Już dotąd było to nieznośne, ale teraz stało się jeszcze "nieznośniejsze"!
Ale czyż nie jest prawdą, że w chwilach największego zagrożenia zdarza się myśleć w sposób krystaliczny, niewiarygodnie bystry, błyskawiczny, kluczowy i w jednej chwili zmieniający rzeczywistość? Taka właśnie sytuacja przytrafiła się Misiowi. Nagle, niespodziewanie stanął on, proszę sobie wyobrazić, na wysokości zadania, skupił się intensywnie i - łącząc ze sobą calutkie dwa fakty  - dokonał epokowego odkrycia:  MASZYNĘ MOŻNA ZMUSIĆ DO POSŁUSZEŃSTWA, notorycznie przerywając jej działania i przestawiając ją trybem ręcznym, to znaczy - łapeczkowym - na realizację pożądanych funkcji.


Ilekroć teraz siadam do pracy, przybiega Miś i... wali z całej siły łapką w meble, rozpaczliwie przy tym miaucząc. Drze japkę szarpiąc każdy nerw. Wwierca się w mózg i piłuje z upiorną konsekwencją. Z chwilą, gdy się podniosę, leci jak oszalały do przedpokoju (pojęcia nie mam, dlaczego akurat tam), wywala się brzuszkiem do góry i każe głaskać. Wygłaskany, wytulony, wymiziany zostaje pozostawiony sam sobie, ja wracam do pracy, a on natychmiast przybiega za mną, rozpoczynając operację od nowa. Nie pomaga otwieranie szafek, pozwalanie, by sobie do nich wszedł i kotłował się wśród ubrań. Nie. Miś zapałał do swego robota przedziwnym, niezmierzonym, nieogarnionym uczuciem i przestawił go na jedną, jedyną funkcję: kochaj!  Ponieważ jest kotkiem, który nigdy nie śpi, mam istne urwanie gwizdka. Miś miauczy rozdzierająco dopóty, dopóki nie oderwę się od roboty i nie zacznę ganiać go po pokojach.
Nie wiem, skąd ten nagły wybuch wulkanu uczuć, ale ponieważ kocham Misiaka do obłędu przyznam - że podoba mi się to. Koniec postu, znowu woła... Naciskamy guziczek "GO!"


14 komentarzy:

  1. A to spryciarz z Pana Kota. Mały zachowuje się podobnie, ale ma więcej wyrozumiałości i po kilku takich akcjach idzie w końcu spać ;D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedaczynka!(o Misiu piszę)
    Jak on musi cierpieć!Porzucony dla bezdusznych książek.
    A on taki samotny...
    A po co człowiek się uczy jak już puszeczkę potrafi otworzyć i jajeczko ugotować?Moje dziewczynki są wrogo nastawione do moich wyjść do pracy.Płaczą pod drzwiami.A potem idą spać i spi a do mojego powrotu.
    Trzeba wytłumaczyć Aniado.
    "Jak mama nie pójdzie do pracy ,to nie będzie puszeczki ani chrupeczek"
    Patrzą niedowierzająco.
    Jak to?
    A one śpią, kuwetkują i SĄ...a chrupki i puszeczki same do nich przychodzą!!!
    Kotkins

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Eeee, no, nie dramatyzujmy. Niebawem nam acta wprowadzą, to nie będzie potrzeby siedzenia przed netem.
    Czy ktoś wie, jak kopiować blog? Na piechotę? Do worda?? ;)

    Gotuje się we mnie. Wielki Pe właśnie z demonstracji wrócił. Pierwszy raz w życiu wychylił się z dziupli, by sprzeciw zademonstrować.

    Poprzedni komentarz usunęłam, bo się błąd wkradł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Extra zdjęcie :-)
    Ziewał ?
    Czy wszystkie persy maja takie zakręcone wąsiki ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ziewał. Wiesz, na wystawach zauważyłam, że dużo persów ma zakręcone wąsiki, ale nie wszystkie. Miś ma brewki zawinięte do dołu, wąsy do góry i ja mam wrażenie, że on nic nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, jak się to opowiada to jest tragedia, ale mile łechce że zwierzynka nas wreszcie zauważyła :))))
    I biegamy i latamy wokół i za ni utrwalając w nim przekonanie boskości :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu tu Elżbieta anonimowa jak zawsze, :) mam pytanie: córcia była z kotkiem u weterynarza i stwierdziła pani wet, że obydwa kotki - jej i koleżanki, mają szmery w serduszkach.
    Zaraz powiem bliżej - to są vany tureckie (mają płetwy między pazurkami, podobno lubią wodę), bracia z siódmego miotu. Mają chyba po 12 tygodni, były dziewczyny na szczepieniach. Zmartwiła się bardzo, bo mały urwis serce podbił. Podobno nie jest to groźne, podobno mogą z tymi szmerami długo żyć, ale to podobno.
    Aniu, czy wiesz coś na temat serduszek kocich? Czy masz może - słyszałaś może, o sposobie polepszenia zdrowia malucha? Mam zioła tzn mam sklep z ziołami, już myślę ale .. nie bardzo wiem co to zacz te szmery. No i się zmartwiłam.

    A Twój post cudny kochana dziewczyno, zaraz mi się przypomniała nasza koteczka wisząca głową w dół na monitorze, zasłaniając jego główną część. Albo z nagła spadająca na klawiaturę. O pukaniu w klawisze łapeczkami do tej pory pamiętamy. :) Żyła 16 lat, według naszej rodziny i tak stanowczo na krótko. :) Tak jak i wilczur nasz ukochany, też za krótko też 16 lat a powinno być jeszcze raz tyle.

    Serdeczne pozdrowienia nie zimowe ale ciepłe wręcz gorące. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaki Mirmiś biedny przez tą naukę ;-)
    Ja takie zachowanie nazywam "napadową choroba sierocą".Mój Heniuś w takich napadach pcha się na kolana gdy siedzę przy komputerze, choć dobrze wie,że się nie zmieści.Zaraz potem tłucze się łapą po szybie okiennej,a jak się ruszę to biegnie byle dalej i patrzy czy za nim idę....

    Do Eli -anonima . Przy szmerach serca u kotka dobrze zrobić EKG i ECHO serca,żeby wykluczyć KARDIOMIOPATIĘ PRZEROSTOWĄ. To rzadka choroba, ale się zdarza, jest dziedziczna.
    Badanie EKG wyjaśni, czy kot ma zaburzenia rytmu serca, zaś analiza echo pozwoli na określenie, czy mamy do czynienia z przerostem ścian i zmniejszeniem jam serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja tylko jeszcze podpowiem, że trzeba zwrócić dużą uwagę na to u kogo się to echo robi - to musi być doświadczony weterynarz kardiolog inaczej trochę szkoda pieniędzy na badanie. Najlepsi u nas w tej chwili są Niziołek i Garncarz - na stronach mają informację gdzie i kiedy będą.

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Kocham kociaki, uwielbiam ten blog!!! Ostatnio wyczaiłam nową stronkę z kocimi filmikami, www.kocie.tv
      Można zagłosować na najbardziej mrukaśny filmik ;)
      Pozdrawiam użytkowników blogu !!!

      Usuń
  11. Co tu tak cicho...? Zaglądam i zaglądam i im bardziej zaglądam, tym bardziej nowych wieści nie ma (parafraza Kubusia Puchatka ;) ) M.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo piękne masz koty i ciekawie piszesz - pozdrawiam i czekam na jeszcze :))

    OdpowiedzUsuń