niedziela, 1 stycznia 2012

Zieeeeew!

Wstaliśmy. A było to trudne. I wcale nie z powodu balowania do upadłego.
Gdy otworzyłam dziś oczy, miałam wrażenie, że przewidywany koniec świata jednak nastąpił. Prawdopodobnie stało się to w okolicach godziny 3.00 (najbardziej niebezpieczna i magiczna godzina doby), a ja - z racji niebywałej szlachetności charakteru - przeniosłam się w ciszy i spokoju do kociego raju. Gdziekolwiek bowiem nie spojrzałam, tam był kot. Kot pod głową, kot na brzuchu, kot w nogach, kot rozłożony na pleckach w ekwilibrystycznej pozie głową z dół, dupką w górze, zaczepiający łapką Dużego i ewidentnie domagający się głaskania. Zobaczyłam też samą siebie - niezmiernie rozczochraną i zaspaną, odbijającą się w szerokich źrenicach hipnotycznie we mnie wpatrzonego kota.
Po dłuższej chwili dotarło do mnie, że cała ta żywina to moi, niemal na własnej piersi wyhodowani, podopieczni, bohaterowie tegoż bloga, którzy całą gromadką nawiedzili nasze łoże... chyba z lęku i niepewności. Petardy wszak dawno już przestały walić, ale - jak może powiedziałby Kubuś Puchatek - z petardami to jednak nigdy nic nie wiadomo. A Duża jest przecież herod-baba i obroni przed wszelkim złem.
Sylwester mijał nam bowiem bardzo spokojnie, ale fajerwerki sprawiły w pewnym momencie, iż koteczki utraciły na chwilę wigor i spokój ducha. Joż zakopał się po swojemu w kanapie, Pola wturlała się na moje kolana, a Czesio siedział nienaturalnie wyprostowany, w fotelu, obok mnie i Polci (!), strzelając wokół niesamowicie wielkimi ślepkami. Zdawał się też - z wielce skupioną minką - skrupulatnie przetrząsać sumienie w poszukiwaniu licznych grzechów i grzeszków.
Najciekawiej w tym apokaliptycznym momencie zachowywał się Miś. Po pierwsze uznał, że oto koniec najlepszego ze światów jest bliski; po drugie - z właściwym sobie spokojem - postanowił pogodzić się z tym smutnym faktem; po trzecie stwierdził, że przestrzeń między fotelami daje znakomite schronienie w tym dziejowym punkcie kulminacyjnym; a po czwarte postanowił, że co jak co, ale on musi się przede wszystkim umyć i oczekiwać eschatologicznego przełomu jako Miś Czysty.
Im mocniej zatem waliło, świstało i wybuchało, im szersze robiły się źrenice Czesia i im mocniej Polcia wbijała pazurki w moje kolana - tym intensywniej Misiaczek się pucował.
Królik spał snem sprawiedliwego.
Nieco wcześniej musieliśmy wyperswadować Mirmisiowi siedzenie na półce przed telewizorem i wyjaśnić, że są takie chwile, kiedy Duzi NIE oglądają Kota Simona. Miś bowiem bardzo tę bajeczkę lubi. *




A Wam jak mijał Sylwester? Czy tak jak my powzięliście jakieś noworoczne postanowienia, aby potem z pełnym spokojem potraktować je jako cokolwiek naiwne i niewarte przesadnego zainteresowania? ;)

Pozdrawiamy śpiąco i noworocznie. Niech Wam się darzy, Kochani!

*zdjęcia archiwalne ;)

12 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok!
    Pozdrawiam
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Aniu! :) I dla Was mnóstwo zdrówka i radości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sylwester minął nam sennie...
    Fionia udała się spać zaraz po "mjensku" czyli o 16.30.Około 23 przyszła i sennym wzrokiem popatrzyła na nas-"że co?nie będą spać??".I udała się ponownie do sypialni.Duży jej spuścił rolety.Fajerwerków nie zauważyła.
    Dziś dziewczyna odsypia wczorajsze szaleństwa.
    Feliś zrobił Joża.
    W kanapie siedzi do tej pory,wszedł po pierwszej petardzie.Ubylo jedzenia,przybyło w kuwecie.Znaczy: kote żyje.
    Ale nikt go nie widział.
    Melonik nie ma wspomień z Sylwestra( choć utrzymuje ,że bawił się jak nigdy dotąd!)Po ubiegłorocznym strachu mimo uspakajacza nasz wet skomponował nam "koktajl Melonowa".Powaliło nam psinę.Spał tak,że tylko trzecia powieka drgała:)
    Rozbudzony na wieczorny sik wyszedł ,zwyczajowo wziął w zęby piłeczke, przewrócił się na bok i leżał (na chodniku przed domem)(z piłka w zębach!).Zanipokojeni -co sąsiedzi o nim pomyślą!-postawiliśmy.Wykonał sik bez podnoszenia nogi i został wniesiony do domu.Walących petard i sztucznych ogni nie zauwazył.

    Amelka okazała się największa imprezowiczką!Gościliśmy na Sylwestrze 3 młodzieńców,tzn. dwaj przyjaciele syna nas odwiedzili.Panowie szaleli, skakali i zawijali się w "psiwór" (czyli śpiwór ale jak kto spi z psem...).Amelka patrzyła na to oczami na słupkach, potem się przyłączyła.Wykonała serię wiewiórczych skoków, z lądowaniem na parapecie.Uznałam ,że taka młoda kotka nie powinna brać udziału w nastoletniej imprezie,jednak panna się zbiesiła i z rozdzierającym "miauuuu..!!" pobiegła w samo centrum balangi,bawiąc się z młodzieżą do 3 nad ranem!Około 2 okazało się,że na parapecie wykonała mały siczek, bo z rozbawienia zapomniała iść do kuwetki.Na fajerwerki wyszła "za pazuchą" syna do ogrodu,tez zachwycona.Wąchała szampana.Podarła firankę.
    Zbiła kieliszek.
    Amelka miała pierwszego w życiu Sylwestra "na domówce" i mówi,że było boooskooo!!
    Teraz wybiera się z moim synem na "gimbal"i pyta czy przed testsmi gimnazjalnymi jest przewidywana studniówka...
    Odsypia swoim zwyczajem na wznak w korytarzu...

    Szczęśliwego Nowego Roku!!!
    Kotkins

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się ze śmiechu.

    Czy Wy też macie takie wrażenie, że Nowy Rok, 1 stycznia, to najbardziej senny, nudny i przytłaczający dzień roku? Następnego dnia do pracy, nic się nie chce, człowiek taki jakiś senny i zniechęcony. Próbuję się uczyć, nic mi do głowy nie wchodzi. Nie lubię Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kotkins! Załóżże tego bloga!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotkins jestem z Miranią:))czyta się Was świetnie:)Nasz Franciszek oczywiście również uczestniczył w zabawie,nawet śpiewał i rapował:))ale pierwsza petarda wrzuciła go pod tapczan i spędził pod nim trochę czasu,aż udało mi się go wyciągnac przytulic i wmówic że nic się nie dzieje złego:)))mizianko dla kotków:)wszystkiego najpiękniejszego w nowym roku:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bożenko, DZIĘKUJEMY!! I również życzymy Ci wszystkiego pogodnego!

    Kotkins, widzisz? Miałabyś czytelników. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wróciliście w pięknym stylu :))
    No,nooooo.... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jak dobrze WAS czytać z powrotem !!
    Mirmiłek coś chyba chciał Simonowi podebrać jak widzę ;-)
    Kotkins-popieram powyższe zdania..też chcę czytać o Twych kotach :-)
    Moje kocisko w noc balowo sylwestrową siedziało w wannie..co by bliżej było gdyby się musiał cucić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. O, puchatki :-)
    U nas nie grzmiało, nie strzelało
    i jakoś spokojnie przeszło w tym roku.
    wszystkiego naj naj naj w Nowym Roku !

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajrzałam bez wielkich nadziei, bo od dawna na blogu hulał jeno wiatr, a tu taka niespodzianka! Wspaniała!
    Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, szczęścia i zdrowia dla wszystkich
    barba50

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja również życzę wszystkim domownikom ( tym dużym i tym mniejszym) dobrego, spokojnego roku.
    Do życzeń przyłączają się nasze pieszczoszki kociaste: Filip, Abi, Pola, Wąsiu, Dżimi, Mila i Gucinek( wg.starszeństwa). Jak egzamnin?
    matago
    I błagam, pisz.pisz pisz

    OdpowiedzUsuń