poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Na ratunek...

Boluś jest smutny. Smutny, rozwleczony po łazienkowej podłodze i płaski niczym naleśnik. Obie łapki Bolusińskiego tkwią żałośnie pod pralką.
- Co jest? - pytam.
- Myyyyyszka wpadła... Wyjmij.
Zaglądam. Myszki pod pralką nie ma.
- Nie ma - oznajmiam.
- Jest. No nie widzisz?? Tam, daleko. No wyjmij, noooo...

"A w dali się myszka bieli..." - nucę sobie i myślę, jak ulżyć Bolutkowi w strapieniu. Próbuję ręką - nie sięgnę. Latarka? - zepsuta, muszę gmerać na oślep. Rozpłaszczam się na podłodze niegorzej niż sam Bolusiński. Gorrrrrąco. Dyszę i sapię. Rozsypany wokół kuwety żwirek sprawia, że wyglądam i czuję się jak panierowany krokiet. Pralki nie ruszę. Co tu robić, jak pragnę zdrowia. Wzrok Bolusińskiego przypomina spojrzenie skrzywdzonego jelonka Bambi.
- Masz?? No miej... Co ja zrobię bez mojej JEDYNEJ mysi?
- Nie dramatyzuj, masz jeszcze dwieście innych.
- Ale ja chcę tę, tę właśnie, najukochańszą, najlepszą...

Boluś drobi wokół mojej rozpłaszczonej osoby jak tancereczka, a ja zaczynam traktować rzecz całą ambicjonalnie. W oczkach Bolusia widnieje wyrzut.

- Jesteś człowiekiem, zróbże coś! Ona się D.U.S.I.

Próbuję kijem od szczotki, ale krzywa podłoga sprawia, że kij z jednej strony wchodzi, ale klinuje się z drugiej, jakiś milimetr od duszącej się delikwentki. Boluś drobi. Czas mija. Gorrrrąco. Kot nie odpuści, ja też nie. No żeby człowiek, rzekomo wykształcony, nie potrafił myszy spod pralki wyjąć? Absurd. Potrzebuję czegoś nieco dłuższego i cienkiego... Szczoteczka do zębów Dużego powinna się nadać... Za krótka. Wyjmuję przy jej pomocy jedynie kłąb kurzu, zagubione frotki do włosów i parę spinek.

- Maaaaasz???
- Nie mam, nie poganiajże mnie! Myślę...
- Kiepsko ci idzie. Ona U.M.I.E.R.A.
- Wiem!! Bolusiński! Wiem! Kijek od storczyków będzie idealny.

Lecę, pozbawiam kwiatka podpórki i z miną bohatera wydobywam mysz. Trzymam ją niczym róg obfitości i - oczekuję jakiegokolwiek wyrazu uznania. Błysku radości, czy coś!

- Boluś... Mam myszkę! Mam! Zobacz! Kici-kici!

- Eeee? A na co mi myszka!? Mam takich dwieście. Ten kijek od storczyków to jest zajefajny!!

13 komentarzy:

  1. O! Jak miło znów zaglądać do Mirmiłowa. Dawno temu - gdy tu trafiłam - przeczytałam całość - od pierwszego posta. A tu teraz taaaaka przerwa. Cóż, życie! Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy.
    PS. A Boluś wyrósł na pięknego kocurka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, jak ten Boluś Ci wyrósł...I zmężniał... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. cudny, wielki Bolutek ! Miło Cię znów czytać.....

    OdpowiedzUsuń
  4. :D... :), skąd my to znamy? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze znów czytać MIRMIŁOWO.eva.s

    OdpowiedzUsuń
  6. dokładnie tak jest z kotami!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że znowu blog ożył a naśmiałam się jak już dawno nie pamiętam :)))
    Boluś jesteś cudny :-****

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak wspaniale znów czytać wieści z Mirmiłowa. Przez półtora roku, prawie każdego dnia tu zaglądałam i wciąż nic. Aż wreszcie!!!. Zaparzyłam nawet specjalnie herbatkę, ciasteczko przygotowałam i zasiadłam jak do czytania wielkiej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo, w Mirmiłowie znowu tętni życiem! :D

    Ling Ling

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaglądałam i się doczekałam. :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Tekst o duszącej się myszce mnie rozwalił!

    OdpowiedzUsuń
  12. A koteliska ogólnie masz świetne!

    OdpowiedzUsuń