niedziela, 18 października 2009

Uszy przedłużeniem duszy, czyli świat nie kończy się na kotach.


Jeśli ktoś z miłego grona naszych znajomych sądzi, że koty są jedynymi naszymi przyjaciółmi, myli się wręcz konkursowo. Koty bowiem ani nie są jedyne, ani nie są pierwsze. Na początku bowiem była... KRÓLICZKA.

Długouche maleństwo jest ze mną jeszcze od zamierzchłych, panieńskich czasów. Ma 4,5 roczku. Miało być wielkim "barankiem", czyli królikiem o klapniętych uszkach, ale... zbyt biedniutko i niezdrowo wyglądało w zoologicznym sklepie, by mozna było przejść obok niego obojętnie. Mały Ziomek, bo tak brat nazwał uszatego lokatora, miał grzybicę, był cokolwiek chorowity, ale już w ciągu pierwszych miesięcy doszedł całkowicie do formy i rósł jak na drożdżach. Okazał się być dziewczynką, pojętną małą damą, która spośród szeregu imion wybrała sobie robocze "Niunia" i na nie tylko reaguje.

Królisia jest do nas bardzo przywiązana i obłędnie się cieszy, gdy wchodzimy rano do pokoju, w którym stoi jej apartament, lub gdy wracamy z pracy. Mieszka w potężnej klatce, z której jest wypuszczana "na pokoje", przy czym obecność kotów w żaden sposób nie przeszkadza jej w zabawie.

Ziomulka nie boi się kotów, koty zaś traktują ją jak koleżankę. Gdy w domu pojawiał się kolejny kociak (zwykle mniejszy od Ziomulki), był jej natychmiast przedstawiany. Cześ szybko dowiedział się, że w tym domu rządzi długouche stworzenie, Ziomula bowiem przy pierwszym spotkaniu energicznie na niego natupała. Kociak tak się wystraszył, że przez cztery dni nie wchodził do pokoju uszastego diabełka, a odkąd wchodzić zaczął, darzy króla szacunkiem i estymą. Nadmienię, że Cześ waży ponad 9 kg, Ziomulka zaś ok. 1 kg.

2 komentarze:

  1. Naprawdę, uśmiałam się serdecznie...
    Biedny mały Czesio...
    Głaski dla Ziomulki.
    kristinbb

    OdpowiedzUsuń
  2. Początkowo byłam przerażona. Obawiałam się, że Czesio już na zawsze będzie naznaczony traumatycznym przeżyciem. ;) Długo nie chciał mieć z królinką nic wspólnego. Kto ma króliki, ten wie, że rzadko które stworzenie potrafi narobić tyle huku, co tupiący małymi nóziami uszatek. Jak to się dzieje - nie wiem, ale jak widać, nic w przyrodzie nie istnieje bez przyczyny. ;) Tupanie królisia to reakcja obronna przed drapieżnikiem :D :D

    OdpowiedzUsuń