środa, 28 lipca 2010

Jeden dzień z życia KOTerii.

W Mirmiłowie, zamieszkanym przez same indywidualności, po trzech latach wspólnej egzystencji wykształciły się... sympatie i układy. "Zjawisko dziś powszechne, niewarto się tym smucić", nuci mi nad uchem Stefek z Czerwonego Tulipana, ale ja już doprawdy nie wiem, czy aby na pewno powinnam taki stan rzeczy uznać za normalny.
No bo sami zobaczcie...

Wieczór.

- Kochanie, proszę, zasuń żaluzje, bo rano, o 5.00 będę musiała wstawać (słońce zalewa pokój), a bym sobie dłużej pospała. I ta latarnia... (świeci nam dokładnie w okno i choć czytać przy niej spokojnie można, o spaniu nie ma mowy).
- No, ale jak to tak? Miś nie będzie mógł nic przez okienko zobaczyć. Moze ty umiesz go tak po prostu zdjąć z parapetu, jak on taki zaciekawiony, ale ja nie! Nudzi się Misiulkowi, prawda? Taaaak, nudzi się. Mój misiulek...

Ranek.

Wstaję. Zdejmuję Misia z parapetu, zasuwam żaluzje. Wychodzę z założenia, że Miś ma okno w kuchni, potężne, balkonowe w dużym pokoju i akurat to jedno jedyne, sypialniane, nie jest mu do egzystencji niezbędne. Ja natomiast mogę sobie pospać w miłym półmroku.
Druga połówka (nie wiedzieć czemu, zwana "lepszą") szykuje się do pracy. Zaczynam zapadać w kołyszący sen, ale... coś on za gwałtownie i za brutalnie mną kołysze... Łup!!!! Może przestaną... Łuuuuuuupppp!!! Może to chwilowe... Łuuuup, łupp, łłłłuuuuuppppp, łup-łup-łup!!! Nie przestaną...
Miś z Jożikiem jak zawsze rano bawią się w trampolinę. Zabawa polega na wskakiwaniu na okienny parapet i rzucaniu się z niego wprost na moje nogi, w miękkość kołdry, poduszek i materaca.
Gdy jeden pływak odda skok, odbija się od sprężyn materaca i pędzi na złamanie karczku przez przedpokój, ledwo wyrabia na zakręcie, z biegu siada na progu dużego pokoju i ziiuuuuuuuuu - jedzie po śliskich panelach, na dupce aż pod balkonowe okno. Potem odwrót, pęd do sypialni, po drodze wymija drugiego pływaka, który właśnie oddał swój skok z parapetu. I tak na zmianę. Sama siebie oszukując, przeczekuję 3-4 kolejki. Potem proszę:

- Kochanie, proszę, zabierz koty i zamknij drzwi do sypialni.
- Nie mogę. Czesio tak sobie słodko śpi... Nie będę go budził i przenosił przecież!

Po kolejnych dwóch skokach, wstaję. Jasny gwint!! No juz po spaniu! Kawę czas robić, czy coś?!
Przed oczami mam niepokojące czerwone plamki, łapię miśki, wtykam sobie każdego pod pachę i z impetem wyprawiam w drogę poza obręb sypialni. Z przedpokoju dobiega: "No, maleńki, bądź grzeczniutki, do widzenia, do widzenia Jożiczku, pójdziemy potem na spacerek, papapa kochanie" i treściwe: "Łośku, zamknij drzwi jeśli już wstałaś!".

Popołudnie.

Cały dzień siedzę w domu, czekając wzorem Penelopy na małżonka. Ten przybywa. Na spotkanie wybiegają mu trzy koty, czwarta czeka w kuchni, i zaczyna się powitanie: "cześć maleńki, ooooo Jooooooż!! no co tam? co tam malutki?? otworzymy Misiowi okienko, niedobra Duża nie odsunęła żaluzji, cześć Jożiczku, no jak tam mija dzionek, pójdziemy na spacerek? oo, Czesiulek, cześć Poleńko, no cześć, jak się czujesz??" - i tak dalej, i w ten deseń. Cmok w kocie czółko, buzi-buzi, zapytania o zdrówko i samopoczucie, czułość i bliskość, a potem, krótkie, rzeczowe, rzucone w moją stronę: Cześć, co na obiad???

Wieczór.

Pan Domu klęczy na twardej podłodze, co pewien czas rozmasowując ścierpnięte kolana. Na jego własnym krześle leży bowiem kot.
Widzisz, tu jest taki kabelek, a tu taki. Teraz to podłączymy, dobry kotek, mądry malutki. Wszystko rozumiesz, prawda. Grzeczny, maleńki. Oooo, zobacz, tu taka śrubeczka, poczekaj, bo nie dam rady... AAAAAAA-NIUUUUU!!! cho no tu. Możesz to potrzymać?
Trzymam, trzymam, trzymam...

- Piotruś, długo jeszcze?? Ja mam robotę...
- Oj, tam. Patrz się i ucz, bo całe życie będziesz narzędzia podawać! Widzisz, Jożisiu, malutki, to proste... O zobacz, mój maciupki, to trzeba tak i tak... Zaraz wrzucimy sobie filmik. Ania się nie zna na fantastyce, to obejrzymy razem. I piwko wypijemy. A moze wolisz "Star-treka" czy "Gwiezdne wojny"??

- Wolę melodramat z Meryl Streep.
- A nie, to innym razem, co? Dziś sobie zaplanowaliśmy z Jożem "Tylko dla orłów". Obejrzysz ewentualnie z nami?

Bardzo późny wieczór.

- Tak się zastanawiam... Chyba będę spał dziś w dużym.
- A to czemu?! Makabryczny kryminał mi wtykasz i jak ja się boję, to ty sobie idziesz. No, bardzo po męsku!
- A bo Pola leży przy nogach z lewej, Miś z prawej, Jożo przy twarzy, a Czesio i przy głowie i jakoś się nie wyspałem. Tak całą noc w jednej pozycji. Tobie to dobrze, masz urlop...







5 komentarzy:

  1. No pewnie że Ci dobrze, masz czas, możesz dospać rano, bloga aktualizujesz a moja strona leży :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszelki duch!! Patrzajcie, Duży się obawił! :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje koty nie mają wyboru, muszą oglądać ze mną Star Treka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. :))
    Będziecie się kłócić za pomocą bloga?
    No to fajnie się zapowiada ;)

    Pisz, pisz, pisz i jeszcze więcej pisz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nic nie wiadomo. Joanna Chmielewska napisała kiedyś, że jeśli mężczyzna jest żonaty, to powinien wiedzieć, że nie ma nieodpowiedniej pory na kłótnie z żoną. U nas może być i tak, że nie tylko pora, ale i każde miejsce będzie dobre. :) Nawet blog.

    OdpowiedzUsuń