wtorek, 25 stycznia 2011

Ja? A w życiu! - czyli o kociej zaradności życiowej

Byłam na wycieczce w górach, latem. Stałam na wąskiej, skalnej półce, gdy ktoś krzyknął. To spowodowało zejście pierwszych kamieni. Przeleciały obok mnie z łoskotem i na sekundę wszystko ucichło. Po chwili ziemia zadrżała, zachwiałam się, chwytając jakiegoś rachitycznego drzewka, a kolejna chmara głazów różnej wielkości z hukiem potężnym przetoczyła się obok mnie. "Borze szumiący! Trzęsienie ziemi!" - półka, na której stałam, zarwała się, a ja wisiałam nad przepaścią, dzierżąc kurczowo słabe gałązki. Wokół mnie głazy leciały w przepaść. Co kilka sekund wszystko pogrążało się w ciszy, by potem znów runąć, drżeć i toczyć się. Moje drzewko nie wytrzymywało, usłyszałam trzask gałęzi, chrzęst wyrywanych z ziemi korzeni... Zamajtałam kończynami i - OBUDZIŁAM SIĘ.

Mirmiłowo pogrążone było w błogiej ciszy. Światło księżyca delikatnie otulało futerko śpiącego niczym błękitny aniołek Jożiczka. Tylko mąż mój, nie wiedzieć czemu, siedział na łóżku wyprostowany jak struna.
- Rany boskie, czemuż ty się tak wiercisz i kopiesz!? - natarłam na niego, usiłując odgonić resztki koszmaru.
- Jaaa?? - zdumienie w głosie małżonka nie miało granic. - To ON!! - wskazał natychmiast na śpiącego aniołeczka.
- Co też ty opowiadasz!? On śpi sobie grzeczniutko! To ty się wiercisz, kopiesz i nieludzko hałasujesz! - dowodziłam energicznie, mając na końcu języka: "przez ciebie omal nie zginęłam!".
- A ty myślisz, że czemu ja nie śpię! Przecież najpierw polował w łóżku na "pościelowego potwora", hopsa-hopsa było!! Potem, wlazł mi na biurko! Pozrzucał wszystko. Dokumenty, narzędzia. Dorwał orzechy włoskie i turla sobie po panelach!
Ot i wyjaśniła się zagadka trzęsienia ziemi i huku spadających głazów. Przysięgłabym, że w tym momencie błękitny, śpiący amorek łypnął na mnie jednym, złocistym oczkiem.
- Hałasuje, tłucze się, a teraz niewiniątko udaje! Przez trzy lata nie zauważyłaś, że potrafi wykołować nas obydwoje. Kłamie i oszukuje. Całe noce broi, po łóżku skacze, po meblach, rzuca, turla, a potem wszystko na mnie! Bo ty masz sen jak nieboszczyk i nie wiesz, co się tu dzieje!
Mąż, wyrzuciwszy z siebie żale, legł w piernaty. Puchaty wysłannik niebios spał słodko, spokojny jak mgiełeczka.
Po kilku godzinach obudziło mnie drażniące uczucie, że ktoś szczególnie intensywnie, wręcz nachalnie, mi się przygląda. Racja. Ujrzałam cztery niezmiernie smutne kocie pyszczki, cztery pary wlepionych we mnie okrągłych ocząt, z których wyzierał... Tak! To nie mogło być nic innego - przerażający GŁÓD.
Gdy tylko wstałam Polcia pobiegła przodem, wskazując mi drogę do kuchni, Miś zaczął rozpaczliwie podrzucać pustą miseczkę i bębnić nią o kafle, zaś Czesio i Jożik skutecznie krępowali mi ruchy, ocierając się z całych sił każdy o jedną nogę.
- Nie dał wam Duży jeść?! Nie dał? Biedne maleństwa!
- Oj nie dał, zupełnie nic nie dał, ani okruszka. Nic a nic. Kompletnie o nas zapomniał, uwagi nie zwracał, zostawił! Na pastwę losu! O głodzie i pragnieniu! - ocieranie i miaukolenie było tak natarczywe, że kompletnie ograniczało mi pole działania i krepowało ruchy. No rozpacz po prostu! Aż zaczęłam się zastanawiać, czy one poprzedniego dnia w ogóle jeść dostały... Ich zachowanie wskazywało na to, że miseczki pozostawały puste od minimum tygodnia!
- Już, już dajemy, Jożisiu nie skrob mnie w łydkę, daję przecież, szybciej nie mogę, przestań kochanie, już, już, spokojnie, niedobry Duży...
- Niedobry. Myśmy tak prosili, a on nic, tylko się pucował, pucował i poszedł sobie. Miś omal nie zemdlał z głodu!!
Napełniłam w pośpiechu cztery miseczki. Dziatwa, w tym słaniający się z głodu Miś, rzuciła się na późne śniadanko, a ja mogłam spokojnie włączyć komputer. Na gadu-gadu natychmiast pojawiła się informacja:
Nie dawaj kotom jeść. Dałem im i nawet za dużo mi się sypnęło. Nie dawaj! Jożo wciągnął dwie porcje, a i Misio sobie nie żałował!! Po kabanosku też dostali.
*********
- Jożiku, złaź z blatu! Złaź natychmiast!! to, że mnie nie ma w kuchni, nie znaczy, że cię nie widzę!!! - krzyczę z pokoju, podlewając umieszczone wysoko kwiaty i nie mogąc podejść, by zdjąc kota z kuchennych mebli. - I nie chowaj się za garnkiem!!
Koty, chowając łepek za jakiś przedmiot pozostają w głębokim przekonaniu, że się idealnie całe schowały, że są niewidoczne i nikt na pewno ich nie znajdzie. W tym przypadku, zza garnka wystaje cały tułów Jożikowy, on jednak mniema, że umknie karzącej ręce sprawiedliwości. Gdy słyszy moje kroki, zaczyna jednak watpić w skuteczność kryjówki i w mgnieniu oka, cudem zaiste, zmienia się w puchatą kulkę, śpiącą grzecznie na narożniku.

- Do mnie, uuuuaaaa, mówisz? - ziewa głęboko, niczym wybudzony z kojącego snu. - Nie byłem na żadnych meblach. Wydawało ci się. Śpię sobie tutaj cały czas. Jacyś nerwowi dzisaj jesteście, ty i Duży. Źle spaliście, czy co? - karmelkowe oczęta robią się okrąglutkie i doskonale niewinne. - Pracuj sobie, pracuj, a ja tu grzecznie pośpię. Nie przeszkadzaj sobie.
Po kilkunastu minutach zaczynam szukać kota. Nie ma go nigdzie. Nauczona doświadczeniem nie wpadam w popłoch, tylko spokojnie zaczynam napełniać miski obiadkiem. I - niespodzianka. Jożik się nie pojawia. To zaczyna być niepokojące. Gdy reszta biesiadników ochoczo napełnia brzuszki, ja słyszę gdzieś hen, z góry, płacz mojego aniołeczka. Rozglądam się... Szukam. Im energiczniej koty na dole pochłaniają chrupeczki i mięsko, tym żałośniejszy płacz rozlega się z okolic niebios. Podnoszę głowę. Jest!! Pod samiutkim sufitem. Nie, nie wyrosły mu skrzydła. Po prostu - pokonując zakazane tereny kuchennego blatu wspiął się na samą górę mebli. I co on tam mówi? Co??
- Hej, prrrrroszę, zawołaj Dużego, bo ja nie umiem zejść!!!!

4 komentarze:

  1. Nasz kot ma "swoją"sypialnię,bo jak mu się czasem udało zadekowac w naszej,to w nocy i tak musiałam go wynosic,bo rozrabiał jak Jozik,a my do pracy:)))A ostatnimi czasy jak już zasiądę do komputera,to żadna siła nie może mnie od niego oderwac...ale Frankowi się udaje.Po prostu włącza w innym pokoju telewizor.I chciał nie chciał muszę wstac żeby go wyłączyc.On wtedy wchodzi do wanny żeby mu puścic wodę do picia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudne :D Radzi sobie chłopak jak może!

    OdpowiedzUsuń
  3. :-))) pozdrawiam i gratuluję trzeciego etapu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo i pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń