poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Pan Cieplutkowski

Pan Cieplutkowski był tyci
Ciut większy od ziarnka kawy,
A oprócz tego radosny,
A oprócz tego ciekawy.*

Gdy na podłogę gabinetu weterynaryjnego opadły ostatnie kłęby niebywale gęstego futra, zgolonego z Mirmiłka, oczom rozanielonej gawiedzi ukazał się właśnie on, malutki dżentelmen - Pan Cieplutkowski. Stanął w miejscu, gdzie przed sekundą znajdował się Mirmiłek i zachwycił własną lekkością. Przez nastepnych kilka tygodni wiosenne słoneczko otulało jego maleńką postać, docierało do różowego ciałka i poddawało bezustannym pieszczotkom.
Pan Cieplutkowski odkrył nagle to, czego dotąd nie doświadczył ofutrzony Mirmiłek. Oto każdy przedmiot, mebel, tkanina, nadawały się do tego, by się o nie ocierać, mrrrrrruczeć, prężyć i nadstawiać. Przede wszystkim jednak do sprawiania niesamowitej wręcz radości i przyjemności służyły ludzkie ręce. Pan Cieplutkowski garnął się do nich tak, jak nigdy nie czynił tego Mirmiłek.
Duża wyrównała Panu Cieplutkowskiemu elegancki, biały żabocik, pozostawiony przez panią weterynarz, i teraz nikt już nie może równać się z nim pod względem elegancji i lekkości. Pan Cieplutkowski biega, podskakuje i unosi się nad ziemią niczym pucułowaty motylek z płaskim noskiem! A gdy napotyka gdzieś człowieka - zagaduje, zaczepia i prosi:

- Zobacz, śliczny jestem, co nie? Nie pogłaskałbyś mnie? Pogłaszcz, podrrrap, o tu, i tu, i jeszcze raz tutaj. Mrrrrr... Zobacz jak wysoko potrafię wyprężyć plecki! Zobacz jaki jestem aksamitny i milutki w dotyku! Czy widziałeś kiedyś i dotykałeś coś równie miękkiego?

Ja nie widziałam i nie dotykałam. Nigdy nie miałam do czynienia z czymś, co byłoby równie aksamitno-jedwabiste,  równie ciepłe, mruczące i wibrujące. Przytulam twarz do tego aksamitu i zapominam o bożym świecie. Malutkie serduszko bije pod moimi pacami, a pod różową skórką zdaje się drzemać pomniejszone słoneczko. Mam w rękach aksamitnego aniołka.
Tymczasem Pan Cieplutkowski się wierci. Nie chce być tulony, woli być głaskany. Tak jest milej. A potem znów biega, biega, biega i podskakuje.
Gdy słońce wita się z kwiatkami na balkonie, Pan Cieplutkowski już układa się w jego promieniach. Najpierw jeden boczek, potem drugi, i znów ten pierwszy.
- Cześć! - zagaduje sąsiad piesek. - Wyjdzie dzisiaj Mirmiłek?
- Nie, nie ma Mirmiłka. Nie wyjdzie. Zniknął sobie na dłużej. Wyjechał. Teraz jestem ja. Pan Cieplutkowski.
- Aaaa, no dziwny trochę jesteś. Jakoś inaczej niż Miś wyglądasz.
- Wcale nie musisz się ze mną kolegować. Ja sobie tu poleżę, a jak wróci Mirmiłek to mu powiem, że pytałeś.
- Spox. Będę czekał.
Piesek odbiega do domu, a Pan Cieplutkowski zdaje się oddychać z ulgą i wraca na swoje miejsce w promieniach słoneczka. I tylko wieczorami Pan Cieplutkowski chętniej niż dotąd zakopuje się w kołdry, poduchy i układa jak najbliżej Dużych.

- Kocham Pana, Panie Cieplutkowski. Jest Pan najmilszym, najradośniejszym, najbardziej słonecznym Istotkiem na całym wielkim świecie. Takim cieplutkim i tak nieprawdopodobnie miękkim.
- Nie tęsknisz za Misiem?
- Tęsknię. Ale pobądź ze mną jeszcze troszkę. Za parę tygodni futerko odrośnie i znikniesz. Ukocham swego Mirmiłka, to oczywiste, ale gdzieś w zakamarkach serducha będę tęsknić do ciebie, mój Kocie w Żabocie.
- Będę z tobą cały czas. W środku, w Mirmiłku. A kiedyś, kiedyś, gdy lato będzie bardzo gorące, może znów spotkamy się w gabinecie weterynaryjnym. Stanę na przeciwko ciebie, a ty powiesz: "witaj Panie Cieplutkowski!" i zabierzesz mnie do domu. Mirmiłka znów wyślemy na urlop.


_______________________________
*parafraza wierszyka "Pan Maluśkiewicz i wieloryb" Juliana Tuwima

10 komentarzy:

  1. Co się stało Misiowi? Wszystko w porządku ze zdrowiem puchacza?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko w najlepszym porządku. Po prostu Miś tak strasznie obrósł na zimę, że mąż postanowił nieco sobie pomóc i ogolił mu u weta brzuszek i plecki. Trzy persy, potężnie zarośnięte, to było troszkę za dużo za samotnej i zapracowanej osoby.
    Gdy dotarłam do domu, zamiast Misia mieszkał już u nas Pan Cieplutkowski.

    OdpowiedzUsuń
  3. :)) Wygląda całkiem ładnie :) I na pewno odetchnął z ulgą... :). Niestety moim dwóch pluszakom nie mogę jakoś wytłumaczyć, że czesanie nie jest tylko dla mojego dobra. Nawet jeśli wiosna jakaś taka zimowa, to te kule włosowe w brzuszkach mogą mieć mniejsze... I tak są dzielne - dziennie wyczesuję z nich dwa duże kłęby włosów (na mokro, na sucho jest 559 kłębków i czesanie możliwe jedynie na ogrodzie). Pozdrawiamy :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Misio ma specyficzne futro. Jest ono tak gęste, że nie widać skóry. Gdy jest ciepło, robią się nawet odparzenia. Teraz jeszcze gorąco nie jest, ale Piotrek (mój mąż) jest sam z gromadką. Ma jeszcze Jożika do czesania, Polę, nad którą trzeba przy szczotkowaniu odprawiać egzorcyzmy), mnóstwo kwiatków do opieki i podlewania, więc jakieś udogodnienie mu się należało. A że Misiaczek potwornie się zaczął kołtunić podczas linienia (wyłażące właosy plączą się z włosem, który zostaje), padło na niego. Pani weterynarz opitoliła kotecka, a ja po powrocie tylko skróciłam żabocik.

    Pozdrawiamy wszystkich ofutrzonych i z futrem się zmagających!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja myślałam, że to z wakacji te foty.A one na czasie są :-) Mirmiłek zawsze śliczny jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na czasie, sprzed dokładnie 2 tygodni. Jednak, gdy wczoraj widziałam Pana Cieplutkowskiego przez skype, zauważyłam, że zamienia się na powrót w Mirmiłka. ;) ;) Strasznie szybko futerko odrasta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    Bardzo lubię czytać tego bloga :-)
    Poprostu miód na serce, że są ludzie tak zwariowani na punkcie futer jak my :-)
    Pozdrawiam serdecznie i uściski dla Polci, Czesia, Jożika no i oczywiście Pana Cieplutkowskiego :-)
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli o mnie chodzi, cały świat mógłby się stać jednym wielkim domem wariatów z tego typu chorobą: całkowity bzik na punkcie zwierząt. :) Chętnie zostałabym jego pensjonariuszką.


    A skoro podoba się blog, wystawiajcie nam, Kochani, ocenę. Niech sobie kocie blogi wędrują wysoko w rankingach, bo trzeba światu uświadamiać, jakimi magicznymi zwierzakami są nasze futrzęta. We własnym imieniu zapraszam serdecznie na blog Kotyszki Amyszki (odnośnik na marginesie). Postawcie piątkę dzielnym Amyszkowym łobuzom i zachwyćcie się przepięknymi fotami!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Miranio (Miraniu?),
    piękne macie te niebieskie kociambry. A piszesz o nich w taki sposób, że codziennie, niecierpliwie zaglądam, żeby się dowiedzieć co u Was nowego.
    Przyznam, że to głównie dzięki Tobie inaczej spojrzałam (z większą sympatią, mimo że wszystkie koty lubię) na persy. :)

    p/s Zaprosiłam na Pasionek kota z Twojej bocznej szpalty. Jest fantastyczny. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kotek jest super. Niechcąco podkradłam go Amyszce. ;) A co do persów: persy są rozkoszne dzięki swojej bezbronności. Takie dzieciaczki kosmate. Ufne, kochające, zachwycone światem. I te persy "najnowszego typu" mają przepiękne, całkiem okrągłe oczy. Jak klejnoty. Polcia ma jeszcze skośne, takie "kocie", ale Mirmiłek - okrąglutkie, wiecznie zdziwione. Wiem, że w moim domu zawsze będzie pers i brytyjczyk. Może z adopcji, może ze schronu, ale zawsze pers i zawsze bryś.

    OdpowiedzUsuń