piątek, 6 stycznia 2012

Noworoczne postanowienie.

Zwykle nie podejmuję noworocznych postanowień, bo jak długo żyję nie udało mi się dotrzymać ani jednego. Tym razem jednak spróbuję.
Obiecałam sobie mianowicie, że przynajmniej raz w tygodniu na blogu będzie się pojawiał nowy post. Dziś piątek, jutro wyjeżdżam, przydałoby się zatem choć w kilku słowach Was pozdrowić. Tymczasem mam wrażenie, że nie potrafię sklecić choćby zdania. Jutro będę musiała zaliczyć olbrzymi sprawdzian z bibliotekarstwa, a za sprawą Jożika znów jestem skrajnie zmęczona. Kocurek bowiem zapałał w nocy potrzebą rozmowy i pieszczot, ulokował dziób pod moją brodą i domagając się bezustannych głasków, podrzucał łepetynę aż mi zęby strzelały.
Mam też problem z chodzeniem. Przedwczoraj nasz koci janołecek spał mi na kolanie przez kilka godzin. Sen mam mocny, nie czułam, nie przeszkadzało mi to. Tyle, że od wczorajszego ranka mam niepokojące wrażenie, iż coś mi w tym kolanie przeskoczyło i tak jakby ... ociera się o drugiego cosia. Obecności owych cosiów i powodującego przykry ból ocierania jakoś wcześniej nie stwierdzałam...
Czy jest nadzieja, że Rozczochraniec kiedykolwiek nauczy się, iż noc jest od spania?
Marne szanse, biorąc pod uwagę, że nasz pieszczoch tydzień temu skończył calutkie, okrągłe ;) 4 latka! Wzruszyłam się wielce i odgrzebałam z komputerowych czeluści takie oto foteczki.

Tu pierwszy wieczór maluszka u nas:


I pierwsza noc.


Tak dokuczał Czesławkowi:


A tak mu Czesio - mimo wszystko - pomagał (moje ukochane zdjęcie):


Tu jedno z pierwszych zdjęć, na których został uwieczniony, jeszcze w swym poprzednim domku


A tu pierwsza fotka wykonana u nas. Mój rozczochrany zezolek...  :)



I mogłabym te wspomnienia snuć jeszcze odzinami, gdyby nie fakt, że robota goni. Trzymajcie jutro kciuki, czy coś... ;)

12 komentarzy:

  1. ŚWIETNE FOTKI:)))Ja zlikwidowałam problem nocy tworząc Frankowi spanie w łazience w koszu:))jego osobistym nie na pranie i jak my szykujemy się do snu on idzie do siebie spac:))))ale piąta rano niestety przyzwyczajony przez M domaga się jedzenia i po śniadaniu ładuje się na mnie w łóżku:)))Będę trzymała kciuki:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki on jest/był Pięknie Malutki :D. A ulubiona fotka jest niesamowita... Można patrzeć i patrzeć... :)...

    Wszystkiego dobrego z okazji urodzin :). Zdrowia i zdrowia i radości :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne wspomnienia maleńkiego Jożika :))
    100 lat w zdrówku dla jubilata !:-)

    Moc kciuków Aniu ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech jaki on słodki jako maluch :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymamy, trzymamy!!!
    Nawet jadąc na nartch z góry na dół trzymamy!
    Nawet odmarzając na wyciągu trzymamy.
    W śniegu po pas.
    W pociągu,w przeciągu...na drągu nie bywamy!

    A Joż jest najprzecudniejszym z Twoich kotów i NIC tego w oczach Kotkinsa nie zmieni!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotkins, puść lepiej te kciuki. Egzamin mogę poprawić, ale życia Ci nie przywrócę, gdy je z mojej winy na tych nartach stracisz. Strrrrraszny sport, swoją drogą. Przeraźliwie niebezpieczny. Podpisano:

    Ania z gór. :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki, daj znać jak poszło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dam, dam! Ale dopiero w okolicach poniedziałku. Jadę teraz na dwa dni. O kurcze! W sumie niebawem powinnam wstawać, a jeszcze się nawet nie położyłam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kotkinsie! Czekamy na Twój blog!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Blog to na razie za poważna forma:)
    Ale wątek kotów na Miau- jak najbardziej.
    JAK można mieszkać 30 km od gór i nie być narciarzem?!Toć to marnotrawstwo-powinnaś się przeprowadzić do Szczecina!:)
    Wróciłam już,wczoraj z nostalgię patrzyłam przejeżdżając na Jelenią Górę w deszczu (tam jest JOŻ...no i Ania ewentualnie też!:))
    W domu obrazona Fiona, zakochana i zasikana Amelka ,Fel znowu w kanapie(niepokoi mnie psychika tego kota...)i Melon na mojej poduszce wraz z gumową świnią (robi takie "hrrrum,hrrrum").
    Persy wyczesane ,jamnik wycałowany, ja oblizana.
    Potem wycałowne persy,ja okłaczona.
    Ech, trzeba iść do pracy...
    Kotkins

    OdpowiedzUsuń
  11. Popieram inicjatywę cotygodniowych wpisów! Raz bardzo mądry pan uczył mnie w pracy jak prowadzić bloga. On swoje posty tworzy "na zapas". Przy założeniu, że post ma się ukazywać raz na tydzień on radził pisać po dwa, trzy posty i potem sukcesywnie zamieszczać na blogu. To gwarantuje zadowolenie czytelników i pomaga się zorganizować. Pan rzeczywiście jest ekspertem i bierze za te rady niezłe honorarium.

    joanina

    OdpowiedzUsuń
  12. Tylko, że koty nieprzewidywalne. Zrobią coś, i od razu błyska myśl - na blogu trzeba zapisać! A jak śpią całymi dniami, to trudno planować twórczość. Ot, takie muzy kapryśne!

    OdpowiedzUsuń