sobota, 4 sierpnia 2012

Czar lektury

Zawsze tak jest. Dzielny glina (zwykle skandynawski) znajduje ułamany włos mandaryńskiego przodka (żyjącego w Chinach przed trzema wiekami) i na tej podstawie już-już ma odkryć, kto zabił szewca w Niemczech... Albo poszukuje zaginionego dziecka i oto nad jego głową przelatuje nietoperz... Nietoperz... Hmmm... Nie-to-perz... Dziecko, znaczy, jest ukryte przy źródle wybijającym na południowo-zachodnim wybrzeżu zapomnianej wyspy X! To oczywiste, ale detektyw musi teraz rzecz całą udowodnić! Z zapartym tchem śledzimy więc jego myślową wędrówkę: nietoperz jest w Szwecji, zatem handel kobietami musi brać początek w Rosji, a co za tym idzie - problemy dyrektora zoo wiążą się z porwaniem polityka w Sydney i morderstwem śpiewaczki operowej w Paryżu. I tak, tak, zgadza się: ponieważ babcia Ingrid przechowuje swą suknię ślubną na strychu, zwłoki ciotki muszą spoczywać w studni, a wszystko wskazuje na ukrycie dziecka w próchniejącej szopie i przykrycie go kocem w czerwoną kratę! Świat ginie nam sprzed oczu, kwiaty więdną, koty jeść wołają, mieszkanie kurzem porasta, a my od dwóch dni nie wypuszczamy powietrza. Odbywamy magiczną podróż w czasie i przestrzeni, zapominamy własnego imienia i nazwiska, a gdy jesteśmy o ćwierć kroku od rozwiązania zagadki...

- O, tu masz błąd ortograficzny!!!! Widzisz?!!



- Zejdź, błagam, zejdź, nie w tej chwili, proszszszszę cię... - wyginamy się w chińskie "U" i raz to zadzierając brodę na wysokość Mont Everest, a raz rozpaczliwie wciskając ją w dekolt, próbujemy dostrzec cokolwiek ponad pręgowanym grzbietem lub pomiędzy tańcującymi po książce łapkami. Nie da się. Ogon smyra nas pod nosem, a świat cały zostaje przysłonięty przez wątpliwej czystości dupinę. 

- Oooo, tu jest ten błąd. Ooooo, MUCHA!! Złapię ją! Tam na suficie!! AAAAA, widzisz?! Jest! Łapmy ją, łapmy!! Czekaj, stanę sobie na chwilę na książce, dobrze? Ale te kartki śliskie, o mamuniu, że co? Podarłem, niechcącoooo, oojjj, nie musisz mnie zaraz wyrzucać!!

Jesteśmy nad studnią, pochylamy się szukając zwłok... Jednocześnie technicy odnajdują fragment starego pamiętnika, a w nim jest przecież napisane, kto zab...

- Cześć! Wybaczam ci twoje brzydkie zachowanie. Pomiziaj mnie teraz, mrrrrrraaaaauuu, nic już nie mów, ciiiiicho, wczuj się w tę miłą, mmmrrrrrau, chwilę, gdy jesteśmy razem... Nie, nie musisz mnie przepraszać. O popatrz, Duży nam zrobi ładne zdjęcie! Uuuuuśmieeeech!



- A teraz mnie smyraj po brzuszku. Twój kot to lubi, kot jest wielce kontent. Przecież nawet motto na Twoim blogu głosi wyraźnie, że abyś ty sama była szczęśliwa, winnaś najpierw  uszczęśliwić kota. Do dzieła zatem! I zostawże te papierzyska. Nawet wakacje stworzono po to, by człowiek miał więcej czasu dla kota. Czyż nie??


(Post dedykowany Kotkinsowi)

9 komentarzy:

  1. Kociak chciał CI nerwów zaoszczędzić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. matko! jak ja uwielbiam zacząć dzień z Mirmiłowem przy kawie...:D z nowymi wieściami o Bolusiu, choć ociupinkę brakuje mi innych mieszkańców...ale rozumiem, rozumiem..najmłodsze dziecko zawsze zajmuje najwięcej uwagi :* pozdrawiam serdecznie w niedzielny poranek

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ale super! Boluś jest przeuroczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Boluś...ty to masz wyczucie:)...mówiłam, że rozpieściuch:-) O! że niby książka ważniejsza od myziania kotka...że niby ciekawsza, czy bardziej pożądana?...na książce fajnie się leży, bo książka jest przed nosem czytacza:)....ciekawe, czy Boluś odkrył jak fajnie kartkuje się książki dla zabawy?:)...można podkraść ze dwie strony...wyrwane i zanieść gdzieś, by Duzi szukali...najlepiej Boluś..te najciekawsze!:)e.g.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurka, Boluś już prawie tak duży jak moja Ofelia!!! Tylko on ma niespełna 3 miesiące, a moja kotka prawie dwa lata. To na pewno kot domowy? A może jednak żbik, ryś, albo i tygrys?
    A tak wogóle, Boluś przynajmniej interesuje się lekturą. Ofelia jako maleńkie kociątko siusiała na wszystko, co znalazło się na podłodze - ubrania, gazety, książki... Słowem- olewała naukę. A Boluś uczy się ortografii, zdolne tygrysiątko;)
    MB&Ofelia

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotkins jest do głębi poruszony oraz wzruszony niemożebnie!Pochwalił się już Fiońci 9która jest mocno urażone gdyż DEDYKOWAĆ można TYLKO jej, jest precież najprzepiekniejsza!)oraz Melonowi Jamnikowi( "czy tę dedykację można zjeść??").Amelci nie, bo jest zajęta.Siedzi na ebooku Małża.Małż przez to trochę nerwowy: udaje ,że czyta Wysokie Obacasy:)Ale chciałby już książkę...Amelcia się stresuje jak się ja zrzuca z tego na czym lezy,co się objawia gustownymi siczkami na nogę kredensika.Więc Amelci się nie zrzuca.
    Nie zdejmuje się też kotka z laptopika, z kolumny (nie ma wtedy mowy o słuchaniu muzyki- kotka by wystraszyło),z stłu (je się na stojąco)
    Stres kotka jest niepotrzebny i trzeba się przystosować.
    Co powiedział Kotkins opatrując w pośpiechu ranny palec- znowu się zaciął krojąc polędwicę dla kotów.I tak,zestresował się.Jeśli się spóźni z mięskiem - kotki źle TO przyjma..hmmm...

    P.S.Swego czasu pisałam (o czym już...pisalam) dziełko na pewnym forum.Treść była kubek w kubek podobna do opisanej przez Ciebie w początkach posta...zastanawiajace...PLAGIAT z Kotkinsa!?:)))

    OdpowiedzUsuń
  7. No skąd my znamy tę kocią ciekawość książek?:))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Kotkins powinien założyć blog i tam pisać swą powieść. A my byśmy czytali, że hej! Nie mogłam splagiatować Kotkinsa, bowiem tenże skąpi swojej twórczości i ukrywa, gdzie się tylko da.

    Ofelko, Bolutek jest kotem filologa, a koty filologa miłość do literatury mają we krwi.
    Tygrysiątko waży już 2 kg, z całą pewnością, bo dziś postanowił zważyć się razem ze mną. Stał wyjątkowo nieruchomo i wystarczyło potem tylko odjąć moje kilogramy. Wagę mam jednak mechaniczną, a nie elektroniczną, więc nie mam dokładnego pomiaru.

    OdpowiedzUsuń
  9. Za Kotkinsa, to raz!
    Za skandynawskich CSI i filologów, to dwa!
    Za, ekhm, wątpliwej czystości kocią dupinę, to trzy.
    Ale jak to nadaje wartości przebiegniętej książce? ;) Bezcennie.

    OdpowiedzUsuń