środa, 4 lutego 2015

Zimowo :)

Dzień dobry, ach, dzień dobry! - powiedziałby zapewne Bolutek, gdyby znalazł chwilę na powitania. Świat nam zasypało, co budzi w kotach nieustające zadziwienie, a mnie romantycznie rozrzewnia. Tylko nie wspominajcie Dużemu o moim emocjonalnym porywie, bo gotów roztrząsać nieistotne szczegóły odnośnie samochodu, odśnieżania i takich tam drobiazgów.
Tymczasem zima upływa nam spokojnie, z książkami, kawą, wiecznie zajętym fotelem, do którego swych niepodważalnych praw - w kotokratycznym świecie - nie mogę jednak udowodnić. Cieszę się feriami i staram nadrobić blogowe zaległości, chociaż taki Boluś na przykład istoty ferii nie rozumie...

- Wstawaj, no wstawaj!! O borze szumiący, spóźnisz się!!! Jest już 4.15. Guzik tam - 14.16!! Jak ten czas zasuwa, mówię ci pędzi na złamanie karku! Wstawaj!!! - Bolusiński tańcuje po kołdrze, po głowie Dużego, mimo iż ten leży prawie martwy, powalony grypą, przy której dżuma to małe miki.
- Bolutku, dopiero skończyłam czytać... - jęczę, wcale nie mijając się z prawdą. Ze "Starego Ekspresu Patagońskiego" wysiadłam wszak o 3.55. Dwadzieścia minut snu to jednak niewiele.
Przyciskam zatem chudy kark futrzastego budzika do kołdry, zniewalam ramieniem, walka jest krótka, a pręgowana ofiara woli umknąć w popłochu niż narazić się na atak mej rozespanej czułości. Jest spokój, jest sen, są ferie, jest moc!

Dzień mija błogo. Kilka wcześniejszych dni poświęciłam na rozwijanie nowej pasji i udoskonalam blog książkowy. Mirmiłowo też udoskonalałam. Remonty trwały i trwały, czytelnicy wchodzili w różnych stadiach tegoż trwania i zapewne uciekali, by długo nie wrócić. Gdy nieco ochłonęłam po tym szaleństwie i zdecydowałam się na przejrzysty szablon, czytacze uprzejmie zauważyli, że po staremu było lepiej. Duży również spojrzał na moje dzieło i wycofał się w głąb siebie z lodowatym: ależ rób, co chcesz.
Pokornie wróciłam do początków. Do źródeł. Z rozczuleniem wielkim odnalazłam też w czeluściach internetowych nasze konkursowe zmagania. Obudził się we mnie sentyment. Jeśli będę pisać w miarę regularnie, może znów wystawimy puchatych do blogowego konkursu??

Ty się lepiej zajmij kontrolnymi badaniami, teraz, kiedy masz sporo czasu - ustaliłam rozsądnie sama z sobą, biorąc książkę i ruszając do sypialni. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ucichły tym samym biadolenia Czesia. Musicie bowiem wiedzieć, że akcja, która toczy się ostatnio w Mirmiłowie ma podkład muzyczny, a my całymi sobą staramy się do niego przywyknąć. Wyłączyć się bowiem nie da. To znaczy da, ale radykalnie i ktoś mógłby na nas słusznie donieść do odpowiednich służb. Częstotliwość owej ścieżki dźwiękowej może być określona mianem upierdliwie wysokiej, a charakter - depresyjnym i zgoła delirycznym.

Otóż Czesio wie, że są ferie. Czesio kocha czytać. Wróć - Czesio kocha jak Duża czyta, a on leży obok i ma miziane uszka oraz pychol. Czesio nie pojmuje, jak można rezygnować z jego upajającego towarzystwa i siedzieć przed komputerem, Czesio się sprzeciwia, Czesia dopada głębokie rozczarowanie i poczucie odrzucenia, a co za tym idzie ból istnienia, Weltschmerz, depresja, melancholia, burza i napór oraz poczucie, iż wszystko jest marnością nad marnościami. By dać wyraz swoim mrocznym i przytłaczającym poglądom, Czesław przez kilka godzin marudzi, narzeka, rozpacza, mamlasi, jęczy, gdera, poddaje w wątpliwość, analizuje w przygnębieniu, rozważa w smutku, docieka i drąży, a ja mam przed oczami czerwoną mgłę, trzęsą mi się ręce i kurczowo zaciskają szczęki. Wreszcie biorę książkę i idę. Atmosfera zaczyna panować iście sielankowa.
Ja czytam książkę, pyzaty terrorysta czyta e-book i jest dobrze. Godziny płyną, Mirmiłowo zasypia.


Gdy słońce przedziera się przez rolety i otula naszą sielskość swym zimowym światłem, budzę się z poczuciem, że jednak coś przegapiłam. Badania! - prostuję się natychmiast. Znów nie pojechałam! Zapomniałam nastawić budzik! Kruca bomba...
Ale, ale... Coś tu nie gra...

- Boluuuuuusiński!!! Gadzino! Dlaczego mnie nie obudziłeś!? Dlaczego akurat dziś postanowiłeś spać jak zarżnięty?!
- Moja droga... - Boluś wkracza na łóżko z miną bogini Bastet – Czy to nie ty apelowałaś wczoraj rozpaczliwie, bym zaprzestał wykonywania moich obowiązków, bo masz ferie??

_____________________

Kochani, stale i wciąż - odczuwając misję krzewienia czytelnictwa - zapraszam na całkowicie odświeżony, bardziej przejrzysty i nowoczesny BLOG KSIĄŻKOWY!!
Pomóżcie, proszę, troszkę go rozkręcić, bo dotąd niewiele się działo. Udostępniajcie, linkujcie, aby książka trafiała pod strzechy! 

3 komentarze:

  1. Już miałam porzucić resztki nadziei na kontynuację mojego ukochanego bloga, a tu niespodzianka! Wchodzę tak kontrolnie i kogo widzę? Puchatego czytelnika-słodkiego terrorystę z rozbrajającym wyrazem skupienia na szarej mordencji. Och, jak się cieszę z nowych wieści z Mirmiłowa! Pozdrawiam !A.od Deksika

    OdpowiedzUsuń
  2. O nas nie wolno zapominać. Wadą tego bloga jest fakt, że znika. Na długo. Ale potem się pojawia. Całkiem jak kot.
    Pozdrawiamy!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie Marigold często uszkami lub noskiem strony zmienia w e-bookach. Ostatnio tak mi natycała, że potem znaleźć mojej strony nie mogłam. :D

    PS. Cieszę się, że kocie perypetie wróciły :) (Tak, dopiero odkryłam, że tutaj tyle nowych wpisów :D)

    OdpowiedzUsuń