Dzień
dobry, ach, dzień dobry! - powiedziałby zapewne
Bolutek, gdyby znalazł chwilę na powitania. Świat nam zasypało,
co budzi w kotach nieustające zadziwienie, a mnie romantycznie
rozrzewnia. Tylko nie wspominajcie Dużemu o moim emocjonalnym porywie, bo gotów roztrząsać nieistotne szczegóły odnośnie samochodu, odśnieżania
i takich tam drobiazgów.
Tymczasem zima upływa nam spokojnie, z książkami, kawą, wiecznie zajętym fotelem, do którego swych niepodważalnych praw - w kotokratycznym świecie - nie mogę jednak udowodnić. Cieszę się feriami i staram
nadrobić blogowe zaległości, chociaż taki Boluś na przykład istoty ferii nie rozumie...
-
Wstawaj, no wstawaj!! O borze szumiący, spóźnisz się!!! Jest
już 4.15. Guzik tam - 14.16!! Jak ten czas zasuwa, mówię ci pędzi
na złamanie karku! Wstawaj!!! - Bolusiński tańcuje po kołdrze,
po głowie Dużego, mimo iż ten leży prawie martwy, powalony grypą, przy której dżuma to małe miki.
-
Bolutku, dopiero skończyłam czytać... - jęczę, wcale nie
mijając się z prawdą. Ze "Starego Ekspresu Patagońskiego"
wysiadłam wszak o 3.55. Dwadzieścia minut snu to jednak niewiele.
Przyciskam
zatem chudy kark futrzastego budzika do kołdry, zniewalam ramieniem,
walka jest krótka, a pręgowana ofiara woli umknąć w popłochu niż
narazić się na atak mej rozespanej czułości. Jest spokój, jest
sen, są ferie, jest moc!
Dzień mija błogo. Kilka wcześniejszych dni poświęciłam na rozwijanie nowej
pasji i udoskonalam blog książkowy. Mirmiłowo też udoskonalałam.
Remonty trwały i trwały, czytelnicy wchodzili w różnych stadiach
tegoż trwania i zapewne uciekali, by długo nie wrócić. Gdy nieco
ochłonęłam po tym szaleństwie i zdecydowałam się na przejrzysty
szablon, czytacze uprzejmie zauważyli, że po staremu było
lepiej. Duży również spojrzał na moje dzieło i wycofał się w głąb
siebie z lodowatym: ależ rób, co chcesz.
Pokornie
wróciłam do początków. Do źródeł. Z rozczuleniem wielkim
odnalazłam też w czeluściach internetowych nasze konkursowe
zmagania. Obudził się we mnie sentyment. Jeśli będę pisać w
miarę regularnie, może znów wystawimy puchatych do blogowego
konkursu??
Ty
się lepiej zajmij kontrolnymi badaniami, teraz, kiedy masz sporo czasu -
ustaliłam rozsądnie sama z sobą, biorąc książkę i
ruszając do sypialni. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
ucichły tym samym biadolenia Czesia. Musicie bowiem wiedzieć, że
akcja, która toczy się ostatnio w Mirmiłowie ma podkład muzyczny,
a my całymi sobą staramy się do niego przywyknąć. Wyłączyć się
bowiem nie da. To znaczy da, ale radykalnie i ktoś mógłby na nas
słusznie donieść do odpowiednich służb. Częstotliwość owej
ścieżki dźwiękowej może być określona mianem upierdliwie
wysokiej, a charakter - depresyjnym i zgoła delirycznym.
Otóż
Czesio wie, że są ferie. Czesio kocha czytać. Wróć - Czesio
kocha jak Duża czyta, a on leży obok i ma miziane uszka oraz
pychol. Czesio nie pojmuje, jak można rezygnować z jego upajającego
towarzystwa i siedzieć przed komputerem, Czesio się sprzeciwia,
Czesia dopada głębokie rozczarowanie i poczucie odrzucenia, a co za
tym idzie ból istnienia, Weltschmerz, depresja, melancholia, burza i
napór oraz poczucie, iż wszystko jest marnością nad marnościami.
By dać wyraz swoim mrocznym i przytłaczającym poglądom, Czesław
przez kilka godzin marudzi, narzeka, rozpacza, mamlasi, jęczy,
gdera, poddaje w wątpliwość, analizuje w przygnębieniu, rozważa
w smutku, docieka i drąży, a ja mam przed oczami czerwoną mgłę,
trzęsą mi się ręce i kurczowo zaciskają szczęki. Wreszcie biorę
książkę i idę. Atmosfera zaczyna panować iście sielankowa.
Ja
czytam książkę, pyzaty terrorysta czyta e-book i jest dobrze. Godziny płyną,
Mirmiłowo zasypia.
Gdy
słońce przedziera się przez rolety i otula naszą sielskość swym
zimowym światłem, budzę się z poczuciem, że jednak coś
przegapiłam. Badania! - prostuję się natychmiast. Znów nie
pojechałam! Zapomniałam nastawić budzik! Kruca bomba...
Ale,
ale... Coś tu nie gra...
- Boluuuuuusiński!!!
Gadzino! Dlaczego mnie nie obudziłeś!? Dlaczego akurat dziś
postanowiłeś spać jak zarżnięty?!
- Moja
droga... - Boluś wkracza na łóżko z miną bogini Bastet – Czy
to nie ty apelowałaś wczoraj rozpaczliwie, bym zaprzestał
wykonywania moich obowiązków, bo masz ferie??
_____________________
Kochani, stale i wciąż - odczuwając misję krzewienia czytelnictwa - zapraszam na całkowicie odświeżony, bardziej przejrzysty i nowoczesny BLOG KSIĄŻKOWY!!
Pomóżcie, proszę, troszkę go rozkręcić, bo dotąd niewiele się działo. Udostępniajcie, linkujcie, aby książka trafiała pod strzechy!
_____________________
Kochani, stale i wciąż - odczuwając misję krzewienia czytelnictwa - zapraszam na całkowicie odświeżony, bardziej przejrzysty i nowoczesny BLOG KSIĄŻKOWY!!
Pomóżcie, proszę, troszkę go rozkręcić, bo dotąd niewiele się działo. Udostępniajcie, linkujcie, aby książka trafiała pod strzechy!
Już miałam porzucić resztki nadziei na kontynuację mojego ukochanego bloga, a tu niespodzianka! Wchodzę tak kontrolnie i kogo widzę? Puchatego czytelnika-słodkiego terrorystę z rozbrajającym wyrazem skupienia na szarej mordencji. Och, jak się cieszę z nowych wieści z Mirmiłowa! Pozdrawiam !A.od Deksika
OdpowiedzUsuńO nas nie wolno zapominać. Wadą tego bloga jest fakt, że znika. Na długo. Ale potem się pojawia. Całkiem jak kot.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!!
Mnie Marigold często uszkami lub noskiem strony zmienia w e-bookach. Ostatnio tak mi natycała, że potem znaleźć mojej strony nie mogłam. :D
OdpowiedzUsuńPS. Cieszę się, że kocie perypetie wróciły :) (Tak, dopiero odkryłam, że tutaj tyle nowych wpisów :D)